Ostatnia porcja świeżej żurawiny w towarzystwie jabłuszek powędrowała do słoików jako chutney. Właściwie zupełnie niepotrzebnie zapakowałam w słoiki, bo nie zamierzam tego przechowywać – w tej chwili zostało mi już tylko pół słoiczka, takie to dobre… Scone’y kokosowe z twarożkiem sprawiły, że opróżniłam pierwszy słoik, naleśniki ze śmietaną ubitą z domowym cukrem waniliowym pochłonęły kolejne półtora słoiczka, zostało jeszcze pół na jutro zamiast konfitur do herbaty.
Pomimo tego, że od początku nie wierzyłam, że uda mi się odłożyć choć jeden, jeden malutki, maluteńki słoiczek na ciężkie czasy, to podeszłam profesjonalnie do zadania i słoiki wyjałowiłam… Wrzuciłam je do sterylizatora parowego do butelek, którego wciąż z przyzwyczajenia używamy, choć Chomiczek ma już półtora roku. Jak widać ustrojstwo przydaje się też do innych celów, o których nawet nie śniło się jego producentom…
Chutney miał być w pierwotnym założeniu z gruszkami, ale Króliczka oświadczyła, że nie zje ani jednego czerwonego jabłka w rozmiarze „dla dziecięcej dłoni”. Jabłuszka łypały ogonkami, by coś z nimi zrobić, a że słodkie były, to trafiła im się gratka i wylądowały w rondlu z żurawiną przysypane w bonusie cukrem. I tak powstał chutney z gatunku słodko-kwaśnych owocowych sosów. Doskonały jako dodatek do deserów, prostych ciast i innych mało wyrafinowanych wypieków oraz do wszelkiej maści twarożków i twarogów. A nawet sam w sobie jest wystarczająco pyszny.
CHUTNEY ŻURAWINOWO-JABŁKOWY
- 5 małych, słodkich jabłek
- 340 g świeżej żurawiny
- 30 g cukru demerara
- 20 g skrystalizowanego imbiru
- 60 ml wody
Jabłka myjemy, obieramy, usuwamy gniazda nasienne i kroimy w półplasterki. Żurawinę płuczemy, przebieramy i wraz z jabłkami wkładamy do sporego rondla. Zasypujemy cukrem, wlewamy wodę, mieszamy i stawiamy na średnim ogniu. Zagotowujemy, zmniejszamy temperaturę i gotujemy ok. 30-35 minut, aż jabłka będą bardzo miękkie, a całość będzie dość gęsta.
Imbir drobno siekamy i dodajemy do ugotowanego sosu. Mieszamy całość i przekładamy do wysterylizowanych słoików, dociskając, by nie zostało powietrze. Słoiki zamykamy od razu, póki sos jest gorący. Mnie najbardziej smakuje na ciepło, więc przed podaniem go podgrzewam.
Lubie popularne tu tak chutney jako tradycyjny dodatek do mies. Twoj wyglada bardzo kuszaco 😉
LikeLiked by 1 person
Tylko ten jest z tych słodkich, bez octu i cebuli. Też lubię i zdecydowanie za rzadko sama robię 🙂
LikeLike
A Ty jak zwykle piszesz tak, że ślinka leci…. 🙂
Ja w ekspresowym tempie pochłaniam wszystko, co ma w sobie jabłka 😉 Uwielbiam te owoce.
Ściskam serdecznie i proszę o głos pod notką 🙂
LikeLiked by 1 person
Haha, to biblijnej Ewie poszłoby z Tobą łatwo 😀
Chętnie oddam głos pod notką, ale pod którą?!
Pozdrawiam serdecznie 🙂
LikeLiked by 1 person
Chodziło o to, żeby wybrać sobie, którą notkę chcesz u mnie jako następną, ww “Vox populi i nowe filmy”. Na głosowanie trochę się spóźniłaś, ale nic to…. Ciekaw będę Twojej rady w innej blogowej sprawie, którą też za niedługo w notce opiszę 🙂 Ściskam mocno!
LikeLiked by 1 person
A widzisz! Nie miałam ostatnio czasu, by szusować po sieci… Nie jestem ekspertką w blogowych sprawach, ale ciekawa jestem o co chodzi 🙂
Uściski!
PS. A u Ciebie przypadkiem nie sesja teraz?
LikeLiked by 1 person
Wziąłem sobie dziekankę do października, a potem zobaczę jak to wszystko będzie wyglądało na tym II roku. Na razie wszyscy zbieramy siły po sierpniu, a Mama musi skończyć własne studia…
Co do blogowej sprawy, nie będzie to nic trudnego. Jedynie pytanie o to, co Twoim zdaniem byłoby lepsze 🙂 Zobaczysz zresztą.
LikeLike
Czy ja widzę scones’a – z takim chutney’em bym jadła!
LikeLiked by 1 person
Dobrze widzisz 🙂 Tak się przyglądam temu zdjęciu… To są scone’y z kokosem z wioskowego sklepu 🙂
LikeLiked by 1 person