Króliczka wróciła ze szkoły przeszczęśliwa – raz, że dostała od wychowaczyni cukierek, a dwa, że nie było nic zadane do domu. Obie szczęśliwości zawdzięczała wizycie niezwykłego gościa w klasie. Na lekcje przyszła Sister Annette.
– I miała świeczkę, Mamo!
– Świeczkę? Hmmm… Coś jeszcze miała?
– Tak, takie dzieci… Troje…
– Dzieci?!!! Zaraz, zaraz… Wróć… To na pewno była zakonnica?
– Kto?! To była sister!
W tym miejscu nieco zmieszana zaczęłam wątpić, czy sister to siostra zakonna, czy może pielęgniarka. Nie wyglądało to dobrze…
– A czym się zajmuje siostra Annette? Może chorymi?
– Nie, no Mamo, nie wiesz! Ona się modli cały czas! Zamiast takich lazy people, którzy zapominają o tym!
Więc jednak zakonnica… Z trojgiem dzieci…, w katolickiej szkole…, niemożliwe…
– A co robiły te dzieci?
– Jak to co? Bawiły się, tańczyły w kółeczku! No wiesz, wokół tej świeczki… No i jeszcze tam był aniołek!
Nie dosypiam, ale jeszcze nie zwariowałam. Siostra zakonna i dzieci tańczące wokół świeczki? Za chwilę mi tu jeszcze z jakimś duchem gotowa wyskoczyć. Jaki u licha aniołek?
– Królisiu, a dlaczego dzieci tańczyły przy świczce?
– No jak to Mamo? No, bo Bóg jest holy, przecież wiesz!
Teraz to Malutka patrzyła na mnie z powątpiewaniem. Taka duża mama, a nic nie rozumie. Rzeczywiście, to wszystko się zupełnie kupy nie trzymało. Czułam, że coś tu nie gra, ale zamurowało mnie, kiedy usłyszałam ciąg dalszy opowieści…
– Bo wiesz Mamo, one nie były żywe…
– Aaa??? Eee??? To znaczy jakie były?
– No nieżywe! Bo wiesz, jest November… I teraz modlimy się za tych, co już nie żyją, za ich souls. I dostałam jeszcze stamp w książce, tam gdzie pisałam o tym, kto nie żyje. Ale ja nie pamiętałam, kto już nie żyje, tylko o pradziadku napisałam, bo prababcia przecież nie mieszka z pradziadkiem…
– Kochana, dobrze, dobrze… Ale wróćmy do tych dzieci… To one umarły, tak??
– Co?? Jak mogły umrzeć, skoro one są nieżywe! Mamo!
To się nazywa logiczne myślenie. Z tyłu głowy myśl o sięgnięciu po whiskey walczyła mi z myślą o naparzeniu podwójnej melisy. Może to tylko sen?!
– A aniołek? Aniołek tam był, bo dzieci były nieżywe, tak?
– Mamo, zapomniałam, dlaczego był aniołek…
– Szkoda, ale cóż… A dlaczego dzieci były nieżywe?
– A widziałaś kiedyś żywy candle holder Mamo?! – oburzyła się Króliczka i pokazała mi, że powinnam się postukać w głowę!
Taka układanka… Świecznik ozdobiony postaciamy dzieci (podobno bardzo ładny, „kupisz mi taki, Mamo?!”), aniołek był figurką, a Króliczka odziedziczyła talent gawędziarski po swym Tatusiu – nikt nie wie, o czym oni mówią, ale brzmi nieźle!
Tak sobie dospacerowałyśmy do domu, potrącając opadłe liście i lawirując wózkiem Chomiczka pomiędzy kałużami… Wszystkim, którzy mają dosyć cmentarnego, upiornego listopada polecam korzenną tartę ze śliwkami. Aromat unoszący się w kuchni przywodzi na myśl Boże Narodzenie, rozgrzewa serca i myśli… Byle do świąt, Moi Drodzy!
TARTA KORZENNA ZE ŚLIWKAMI
- 200 g mąki
- 100 g masła
- 1 łyżeczka przyprawy korzennej (do grzanego wina lub do piernika)
- 180 g brązowego cukru trzcinowego
- 1 jajko
- 400 – 500 g śliwek
- cukier puder (opcjonalnie)
Mąkę i pokrojone w kostkę masło wkładamy do miski malaksera, miksujemy razem. Gdy mąka połączy się z masłem, wsypujemy prawie cały cukier (zostawiamy trochę do posypania śliwek), przyprawę korzenną oraz wlewamy rozbełtane jajko. Miksujemy, aż składniki się połaczą.
Powstałe ciasto przekładamy na folię spożywczą, zawijamy i wstawiamy do lodówki na godzinę.
Piekarnik nagrzewamy do temperatury 160°C (z termoobiegiem). Umyte śliwki przekrawamy na połówki, usuwamy pestki, a następnie każdą połówkę kroimy w półplasterki (ilość zależy od rozmiaru śliwek, nie powinny być zbyt cienkie).
Schłodzonym ciastem wykładamy dno natłuszczonej formy, na cieście układamy promieniście śliwki, posypujemy resztą cukru. Wstawiamy do piekarnika na ok. 45 minut. Przed podaniem posypujemy cukrem pudrem (lub podajemy z lodami waniliowymi lub bitą śmietaną – według uznania).
wygląda bardzo zachęcająco 🙂
LikeLiked by 1 person
Trudno się nie zgodzić 🙂
LikeLike
Tarta ,tartunia ,pyszność wielka!.Ale rodzinkę podsumowałaś,nie ma co.
LikeLiked by 1 person
No cóż, mam jaką chciałam. I tartę, i rodzinkę 😀
LikeLike
Eh, ci dorośli.. Nigdy nic nie rozumieją… 😉
Fajna jest Twoja Króliczka 🙂 A tarta mniam mniam 🙂 🙂 🙂
LikeLiked by 1 person
Prawda, okropni są Ci dorośli… Cały okres przedszkolny zmagałam się z zagadką, co też mama ma na myśli, mówiąc, żebym patrzyła pod nogi. Jak zajrzeć, co jest pod podeszwą, gdy trzeba iść?!
Życie z Króliczką to fajne wyzwanie 😉
LikeLiked by 1 person
Ha ha ha 🙂 dosłowność jest przekomiczna 🙂 Myslę, że Króliczka jest Twoim kolejnym wcieleniem 🙂
LikeLiked by 1 person
“Mini me” jak mawiają wyspiarze 😯
LikeLiked by 1 person
bardzo lubię taką tartę, mniam
LikeLiked by 1 person
Mój Mąż, który zawsze twierdzi, że nie przepada za ciastami z owocami, gdy tylko ją zobaczył, oświadczył: O! Taka jak lubię! Mniam, mniam! 😉
LikeLiked by 1 person
Na widok tarty tylko się oblizałam, a przy dialogu z Króliczką śmiałam się do łez. Twoja ćoreczka jest niepowtarzalna 🙂
LikeLiked by 1 person
Dzięki 🙂 Ona jeszcze specjalizuje się w teatralnej ekspresji, słowami nie da się oddać repertuaru jej min i gestów 😀
LikeLiked by 1 person
Dzięki temu z pewnością nie narzekasz na nudę w życiu 🙂
LikeLiked by 1 person
Nie narzekam, racja 🙂
LikeLike
Czytając, też maiłam ochotę się stuknąć w głowę 😉 Pyszne ciasto!
LikeLike
Wyobraziłam sobie Twoją Króliczke, która z pełną ekscytacją opowiada mamie jak minął jej dzień… uśmiałam się do łez 😀 A na widok tarty aż ślinka cieknie, chyba jutro podkradnę przepis 😉
LikeLiked by 1 person
Dokładnie tak – ekscytacja zabija zdolność logicznego myślenia u mojej pociechy.
Udanych wypieków! 🙂
LikeLike