Jerzy Masior
„Chciałbym do Lwowa na Wielkanoc”
“Można przecież…
wzruszenie do wzruszenia”
Zb. Herbert
Chciałbym do Lwowa na Wielkanoc
ale nie pojadę
ludzie tam milczą
dzwony milczą
cisza tam milczy
i taka nieprzychylność w ratuszu
i na granicy
przedmieścia bardzo obojętne
i w pamiętaniach
a przecież tam było nie tak
od Antoniego dzwony
od Franciszkanów dzwony
od Karmelitów, Dominikanów, katedry
od Ormian nie pamięta
takie hałasy
z harfą kalichlorków
takie świętowanie
Zmartwychwstania
chyba poczekam nostalgicznie
chyba tylko w snach
pojadę
gdy tam znów będzie ślicznie
Od dłuższego czasu świat obiegają niepokojące doniesienia z Ukrainy. Tutaj w Irlandii mówi się znacznie mniej na ten temat i może z mniejszym ładunkiem emocjonalnym, z mniejszym zaangażowaniem.
Kiedy myślę o Ukrainie, przychodzą mi na myśl historyczne losy naddnieprzańskiego sąsiada, z którymi nasza historia jest tak mocno splątana. Przewijają mi się w pamięci nazwiska Polaków, szczególnie literatów, związanych z Ukrainą i z jej najbardziej polskim miastem, ze Lwowem. Konopnicka, Zapolska, Fredro, Staff czy Kasprowicz…
Kiedy myślę o Ukrainie, widzę bezkresne stepy, potężny Dniepr, przykucniętą pod lasem drewnianą cerkiew. Myślami wracam do baśni i wierszy, które towarzyszyły mi w dzieciństwie, do złotopiórych kurek, do naiwnych kogucików…
Kiedy myślę o Ukrainie, widzę ogromne czarne oczy koleżanki z klasy Króliczki. I mamę tej koleżanki trzymającej na rękach maleńką córeczkę. Widzę jak nasze dzieci biegną bawić się z innymi. Widzę jak mała Polka, mała Ukrainka i mała Rosjanka trzymają się razem za ręce stojąc na irlandzkiej ziemi…
LWOWSKI MAZUREK FLORENTYNKA
(wg przepisu Tadeusza Pióro zamieszczonego w magazynie „Pani”, kwiecień 2010)
Ciasto:
- 500 g mąki pszennej
- 250 g masła
- 6 łyżek cukru
- 2 żółtka
- 3 łyżki śmietany
- sok z połówki cytryny
- szczypta soli
- 2 łyżki cukru waniliowego
- całe jajko
Polewa:
- 6 łyżek mleka
- 100 g masła
- 150 g cukru pudru
- 2 łyżki cukru waniliowego
- 2 garście orzechów włoskich drobno posiekanych
1. W dużej misce zagniatamy mąkę z masłem i solą, dodajemy żółtka i cukier i znowu zagniatamy, dodajemy śmietanę i cukier waniliowy i dalej zagniatamy. Dodajemy sok z cytryny, zagniatamy i formujemy z ciasta kulę.
2. Od kuli odrywamy 1/5 ciasta, posłuży nam ona do zrobienia rantu. Resztę ciasta rozwałkowujemy w kształt prostokąta, niezbyt cienko.
3. Z ciasta na rant robimy wałek, musi być wystarczająco długi, by obramować cały placek. Przyklejamy go do spodu i smarujemy roztrzepanym jajkiem. Ciasto kładziemy bezpośrednio na blasze i pieczemy ok. 15-20 minut w temperaturze 200°C. Wyjmujemy z piekarnika, studzimy.
4. W rondlu podgrzewamy mleko z masłem. Kiedy masło zacznie się roztapiać, dodajemy cukier puder i cukier waniliowy, ciągle mieszając. Gdy masło się całkowicie rozpuści, dorzucamy orzechy i mieszamy jeszcze przez 3 minuty. Zdejmujemy z ognia i po paru minutach smarujemy przestudzone ciasto.
Upiekłam mój mazurek w prostokątnej formie, co nie jest złym pomysłem, ale użyłam nieco za małej, przez co moje ciasto było odrobinę za wysokie jak na mazurek. Tężejącą polewę udekorowałam kilkoma połówkami orzechów włoskich oraz posypałam kandyzowaną skórką cytryny i pomarańczy. Dorzuciłam również garść srebnej posypki, bo tak było na zdjęciu w gazecie, choć w przepisie słowem o tej osobliwej dekoracji nie wspomniano. Polewa dość długo zastyga, więc najlepiej mazurek przygotować przynajmniej dzień przed planowaną konsumpcją.
Dzieci rodzą się bez nienawiści, bez uprzedzeń; dopiero potem dorośli je psują.
LikeLike
Dlatego warto czasem popatrzeć na świat z ich perspektywy.
Dużo się nauczyłam od mojego dziecka i nie zawsze była to przyjemna lekcja.
LikeLike
Dagmarko,
pięknie to napisałaś.
Tak mało myślimy o Ukrainie, szczególnie, gdy nie ma się kontaktu z nikim z tych stron. Tak łatwo jest zapaść się w miękki i wygodny puch własnego życia. Jak łatwo schować głowę w piasek.
Jakim szczęściem może być dla wielu emigracja i jak dobrze, że to szczęście się ludziom przytrafia.
Mądry, dający do myślenia post.
LikeLike
Dziękuję… Długo się zastanawiałam jak to ująć w słowa i w końcu napisałam sercem…
Na emigracji inaczej patrzy się na własny kraj i sprawy, które toczą się wokół niego. Inaczej patrzę na siebie jako Polkę i na swoje miejsce na świecie. Chyba łatwiej o dystans potrzebny refleksji..
LikeLike
Inaczej wygląda sprawa Ukrainy, gdy mieszka sie w oddaleniu ponad 1000 km inaczej gdy blisko. Ukraincy chyba sami nie sadzili, ze tak sie sprawy potoczą, oczekiwali cudów po Pomarańczowej Rewolucji ale, jak zwykle, skorzystali na tym krezusi. Teraz wszystko wymyka im się się spod kontroli.
Dla mnie Ukraina to nie tylko sentymentalne widoki i pisarze, którzy zapisali się w polskiej literaturze. To także Ukraincy, którzy “polaczków budu rjezat'”. No miałam to nieszczęście/szczęście studiować z dziewczynami, które wspominały – niechetnie ale jednak, swoje wczesne dzieciństwo na terenach graniczących z Ukrainą.
Na tym konflikcie, niestety, Polska cierpi dość znacząco. W sferze gospodarczej. A Europa tylko grozi palcem. I tylko grozi.
Pozdrawiam z nielatwej rzeczywistości. Samira
LikeLike
Masz rację, Samiro, że żyjąc na drugim krańcu Europy inaczej się patrzy na własny kraj i ościenne. Przede wszystkim bez niepotrzebnych emocji. Z dystansu wiele spraw wygląda inaczej. Także wyobrażenie, że jak my bijemy innych, to znaczy, że walczymy w słusznej, patriotycznej sprawie, ale jak oni bija nas, to to jest niesłuszne. Za co Ukraińcy mają kochać Polaków? Za to, że od czasów Chrobrego przy każdej sprzyjającej okazji napadaliśmy na wschodnie tereny?
Nie usprawiedliwiam rzezi i zabijania, ale o ile dobrze pamiętam z historii, wcale nie byliśmy lepsi. Oko za oko…
Wiesz, gdy patrzę na moje dziecko bawiące się ze swoją koleżanką o ukraińskich korzeniach, to widzę po prostu dwie małe, śliczne dziewczynki. I nie wyobrażam sobie wychowywać swojej córki w nienawiści do innych nacji. To nie jest patriotyzm. Nie można kochać, gdy serce pełne jest nienawiści. Pozdrawiam również 🙂
LikeLike
Dag… cytując słowa ulubionego zespołu Depeche Mode “People are people..” . Przypomina mi się Ogniem i mieczem, gdy Chmielnicki tłumaczył Skrzetuskiemu o Rzeczpospolitej Trojga Narodów. Ale i w tej Rzeczypospolitej nie ma jednego myślenia…. polityka rządzi się swoimi prawami.
LikeLike
Samiro, jasne, że polityka rządzi się swoimi prawami. Mój Mąż powtarza zawsze, że polityka jest brudna. Niektórzy nazywają ją szambem. Nie znam się na polityce, nie jestem politykiem i nie chcę nim być.
Zaskoczyłaś mnie wspomnieniem Sienkiewicza, bo to akurat Sienkiewicz odpowiedzielany jest w dużej mierze za moją romatyczną wizję Ukrainy. Tutaj jest bardzo ładna analiza tego zjawiska: http://coryllus.salon24.pl/256069,henryk-sienkiewicz-i-ukraina
Zgodzę się z Tobą, że społeczeństwo to pewien rodzaj masy, w pewnych kwestiach nawet bardzo jednolitej, ale zawsze są wyjątki. Nie wiem, czy dobrze być takim wyjątkiem, czy też nie, ale już tak jest, że często odstaję. Zwróciła mi na to uwagę pani doktor, z którą miałam psychologię na studiach. Ona to oczywiście ubrała w mądre słowa, których nie powtórzę, bo z psychologią miałam pod górkę 😉
LikeLike