Kolejna impreza plenerowa w mojej wsi. I ponownie skierowana do miłośników motoryzacji. Tym razem pokaz zabytkowych (mniej lub bardziej, a czasem i wcale) samochodów, motocykli a nawet kilku traktorów. Celem wydarzenia była zbiórka funduszy na rzecz naszego stowarzyszenia (Grange and Armada Development Association) oraz Sligo Bay Lifeboat Station (RNLI).
Plac przed Gilroy’s Tiles zapełniły wypielęgnowane cacka, błyszczące wypolerowaną karoserią i chromowanymi zderzakami. Pod maskami ginęli zainteresowani szczegółami technicznymi mężczyźni, dzieci ciągnęły matki w stronę budki z lodami, fotografowie prawie kładli się na ziemi, by ich obiektywy mogły stanąć oko w oko z tablicami rejestracyjnymi. W tej kwestii jestem zupełną ignorantką, bardziej pociągał mnie ogólny widok na zastałą sytuację, feria barw i powtarzalność elemantów, niż poszczególne modele same w sobie. Jeszcze większym ignorantem był tylko fotoreporter z lokalnej gazety, którego same pojazdy w ogóle nie interesowały, a ludzie, którzy chętnie kupią gazetę, jeśli znajdzie się w niej ich portret rodzinny.
Pogoda niemal do końca była piękna. Rozsiedliśmy się wygodnie pod markizą dosłownie u szczytu głównej alei wystawowej z widokiem na Benbulbena. Prawie jak królewska świta mieliśmy ogląd na całe show. Kawa w jednej dłoni, ulotki reklamujące festiwal (Celtic Fringe Fest) w drugiej, nogi przed siebie do słońca, muzyka przygrywała po prawej stronie, po lewej od wjazdu osłaniał nas słomiany galeon, szef udzielał wywiadu reporterce Irish TV, a reszta ekipy docinała sobie nawzajem – żartobliwie, w irlandzkim stylu.
Zabrałam ze sobą Chomiczka, w końcu chłopak powinien interesować się pojazdami mechanicznymi. Co tam się będzie dziecko bawiło zabaweczkami, niech się życia uczy od małego. Nie wiem, czy był zainteresowany samochodami, ale wszyscy podziwiali jego wielkopańskie maniery. Rozłożył się w wózku, ignorował otoczenie i wyglądał na zadowolonego z leniwego życia. Wiadomo – do czasu… Gdy się znudził nicnierobieniem, zdezerterowałam do domu.
Malutki miał wyczucie. Ledwo zamknęłam drzwi wejściowe, zaczęło robić się ciemno, a pięć minut później rozpętała się burza. Ale potem pachniało ozonem!
fajna rzecz, że ciągle się co dzieje!
LikeLiked by 1 person
Taki już irlandzki klimat 😀
LikeLiked by 1 person
Po przeczytaniu tego tekstu i obejrzeniu zdjęć pomyślałam dokładnie to samo, co napisała Ania: fajnie, że ciągle coś się dzieje 🙂
LikeLiked by 1 person
Nic na to nie poradzę, to nie ja! 😀
Fajnie, że ludziom się chce i że lubią spędzać czas wspólnie. Na takiej imprezie pojawiają się wszyscy, łącznie z proboszczem 🙂
LikeLiked by 1 person
Hi Guys,
Nice pictures! I wonder can I use some of them for 2017?
Thanks
Ronan
LikeLiked by 1 person
Hi Ronan,
I’m happy you like my photos.
PM for your request.
Thanks
Dagmara
LikeLike