Potrawka z kalafiora i soczewicy z kaszą frikeh

Należę do tych osób, które zły nastrój lubią zagryźć czymś słodkim, więc kiedy mąż i dzieci doprowadzają mnie do siwizny, dreptam po cichutku do koszyczka ze słodyczami, by dobrać się do jakiegoś cukierasa. Niestety nigdy nie pamiętam, by coś kupić i uzupełnić zapasy, dlatego zdarza się, że zastaję skrytkę opróżnioną do cna…

Nie, nie zmienia to moich planów. W takich sytuacjach podkradam słodycze Króliczce, która ma zawsze ich nadmiar nagromadzony ze wszystkich imprez, bali, urodzin itd. Nie pozwalam jej nigdy zjeść wszystkiego, bo wiadomo, że niedobrze jest przekarmiać dzieci słodkim, gdyż to niezdrowe, robią się dziury w zębach i psuje się upodobania smakowe. W świetle wcześniejszego wyznania pozbawienie córki batonów i żelek pozwala też matce przetrwać trudne chwile.

Dziś rano porwałam jej wyliczone i zjadane według tajemnego klucza gumy rozpuszczalne. Wiedziałam, że ich pilnuje, ale uznałam, że odkupię i uzupełnię ten zbiór o wiśniowe żujki, które tak perfidnie wyżułam na poprawę nastroju. Przed południem poszłam po pieczywo,marchewki i kalafior, a na koniec na dział ze słodyczami, gdzie ostatnio wisiały opakowania kolorowych gum. Jak na złość ich tam było, więc przyszło mi jeździć wózkiem po całym sklepie w poszukiwaniu owych przysmaków. I okazało się, że ich nigdzie nie ma – ani koło alkoholi, ani przy chipsach, ani przy ciastkach, ani przy czekoladach, ani na żadnym kartonowym standzie z mentosami i dropsami. Słowem w całym sklepie ani śladu rozpuszczalnych, owocowych mordoklejek.

Oj, brzydkie słowa przebiegły mi przez głowę… Ojojoj, trzeba będzie się przyznać do zbrodni i wysłuchać pełnej żalu tyrady na temat niewłaściwego zachowania matki, która podobno jest dorosła i odpowiedzialna. Jak skazanieć poczłapałam do kasy samoobsługowej, klnąc i modląc się w duchu równocześnie… I wtedy dojrzałam pod nią, za koszem na niechciane rachunki karton ze słodyczami, a tam moje pilnie poszukiwane żujki. Nie było co się zastanawiać – bęc na kolana i grzebać pod kasą. Sprawdziłam jeszcze, czy to nie jakiś odrzut przeterminowanych słodyczy, ale szczęśliwie jeszcze rok ważne. Na wszelki wypadek pokicałam jednak do G. z obsługi, zapytać, czy toto spod kasy jest aby na pewno na sprzedaż. Nie ma co się przejmować – po tylu latach robienia tam zakupów już dawno musieli się przyzwyczaić do moich dziwactw…

POTRAWKA Z KALAFIORA I SOCZEWICY Z KASZĄ FRIKEH

• 1 kalafior
• 1 cebula
• 2 ząbki czosnku
• 4 marchewki
• 1 puszka pomidorów (400 g)
• 1 puszka zielonej soczewicy (400 g)
• 18 czarnych oliwek
• 200 g kaszy frikeh (siekanej)
• skórka otarta z 1 cytryny (najlepiej niewoskowanej)
• 2 łyżki purée z pomidorów
• 1 łyżka oliwy
• ½ łyżeczki świeżo zmielonej mieszanki chili (lub więcej, wg uznania)
• 1 łyżeczka kminu rzymskiego
• 1 łyżeczka nasion kolendry
• ½ pęczka świeżej kolendry

Cebulę i czosnek obieramy i siekamy drobno. Marchewki obieramy i kroimy w słupki. Kalafior rozdzielamy na małe różyczki. Oliwki odsączamy i przekrawamy na pół. Jeśli nie mamy sproszkowanego kminu i nasion kolendry, wtedy rozcieramy je w moździerzu.

Na dużej patelni rozgrzewamy oliwę na średnim ogniu i wsypujemy czosnek i cebulę. Przesmażamy kilka minut, aż lekko zmiękną, a następnie dodajemy przyprawy (chili, kmin i kolendrę), zalewamy pomidorami z puszki oraz jedną puszką wody (wlewamy wodę do puszki po pomidorach, chwilę mieszamy i wlewamy zawartość na patelnię). Dodajemy skórkę otratą z cytryny, oliwki oraz purée z pomidorów. Dodajemy pokrojone marchewki i kalafior oraz posiekaną kolendrę, przykrywamy i dusimy ok. 15 minut.

W międzyczasie gotujemy kaszę frikeh wg instrukcji na opakowaniu. Gdy warzywa na patelni zmiękną, wlewamy soczewicę wraz zalewą. Potrawkę podajemy z kaszą.

(przepis z kilkoma zmianami wg „Good Food” January 2017)