W moich okolicach Irlandczycy dość chętnie uczestniczą w mszy w Środę Popielcową. W przeciwieństwie do obyczajów panujących w mojej rodzinnej miejscowości, nikt tutaj nie wyciera sobie czoła tuż po wyjściu z kościoła. Był to kiedyś dla mnie dość osobliwy widok. Szczególnie dlatego, że lokalni księża mają fantazję w malowaniu popiołem krzyży na czołach wiernych, a do tego przygotowują mieszankę czarną jak smoła. W mojej parafii ksiądz używa zamiast swego palca, gustownego i nader praktycznego stempelka.
Inną osobliwością związaną z tym nabożeństwem jest zwyczaj zabierania popiołu do domu. Po ostemplowaniu można podejść do ołtarza i nasypać sobie popiołu do koperty. Nie rozgryzłam jeszcze, w jakim celu ten popiół jest zabierany, a że niewiele osób chciało się w niego zaopatrzyć, uznałam, że nic się nie stanie, jeśli dopytam się o to księdza za rok.
Jedyna msza jaka dziś była w naszej parafii, była również mszą szkolną. Rozczarowałam się, gdy okazało się, że tylko starsze dzieci w niej będą uczestniczyć, bo myślałam, że spotkam moją Króliczkę. Później się dowiedziałam, że rano ksiądz był w szkole i ostemplował najmłodsze dzieci. Msza szkolna ma jednak tę zaletę, że jest krótka, a ksiądz ma dość zabawne kazania. Zabawne, bo przygotowane dla dzieci.
Tak dziś dzieciom tłumaczył istotę Wielkiego Postu, na którą składają się trzy elementy: post, modlitwa i jałmużna. Post to zrezygnowanie ze zbytków, czyli tego, co lubimy, ale nie jest konieczne do przeżycia. Coca-cola, chipsy i czekolada to właśnie te zbytki, z których dobrze jest zrezygnować aż do Wielkanocy. Z modlitwą jest już gorzej, bo w katolickiej szkole nauczyciele dbają o jej codzienną porcję. Ksiądz radził dzieciom, by za każdym razem gdy wysyłają sms, w myślach wysłały sms także do Jezusa: “Cześć Jezu, myślę o Tobie, może spotkamy się w niedzielę o 12-stej?” 7 sms-ów dziennie to 7 dodatkowych rozmów z Jezusem. Z jałmużną byłby największy problem, bo skąd u licha znaleźć żebraka w naszej wsi? Nawet biedni nie są aż tak biedni, by potrzebowali naszych drobniaków. Państwo już dawno zadbało o to, by mieli gdzie mieszkać i za co żyć. Ten problem też kościół rozwiązał, wciskając każdemu dziecku, a w praktyce rodzicom, kartonową skarbonkę organizacji charytatywnej. W szkole nauczyciele zrobili odpowiednią pogadankę i moje dziecko z wypiekami na twarzy opowiadało mi o biednych dzieciach w Afryce, które są głodne i nie mają wody do picia. Przypadającą nam w udziale skarbonkę Mój Mąż zabrał do biura, by pomóc dziecku nazbierać miedziaków.
Ostemplowana udałam się do sklepu, gdzie spotkałam ofiary ekspresjonistycznej wizji malarskiej księdza z sąsiedniej parafii. Kościół jest niemal w każdej wsi, ale porządny sklep przypada na co piątą, więc u nas bywa tłoczno. Rozbawiła mnie pani (na oko 50-letnia)z wymalowanym czarnym krzyżem w rozmiarze XXL na czole, która sprawunki wkładała do siatki, zaś dużą butelkę Smirnoffa upchnęła w torebce. Pewnie też byśmy z Lidką rozbawiły same siebie, gdybyśmy zobaczyły siebie w lustrze, gdy z ostemplowanymi czołami pochłaniałyśmy deser, który na szybko powstał z wczorajszych naleśnikowych resztek.
- jogurt grecki
- owoce leśne w syropie (przepis tutaj)
- wiórki gorzkiej czekolady
- płatki migdałowe
Do szklanych pucharków (u nas szklanki do whiskey) wkładamy po 2-3 łyżki jogurtu i dodajemy 2 łyżki owoców. Na wierzchu robimy kleks jogurtem, posypujemy wiórkami czekoladowymi oraz uprażonymi (na patelni lub w piekarniku) płatkami migdałowymi.
U nas na wsi, na Kaszubach jak ksiądz pokropi to musze wytrzeć okulary chusteczką.
Starsze Panie też biorą popiół w bibułke. Nie zastanawiałem się po co?
Myślę, że nie chodzi o to, jak to się zdarzyło rodzinie w sąsiedztwie. Pół roku zażywali trochę zwietrzałą tabakę, dopóki nie zorientowali się, że to są prochy wójka z Kanady
pozdrawiam
LikeLike
Nie miałam pojęcia, że zabieranie popiołu do domu jest tak rozpowszechnione. Coraz bardziej mnie to intryguje… Jak spotkam naszego proboszcza, to go o to zapytam.
Nie znam dobrze Kaszubszczyzny, ale zawsze kojarzyła mi się z muzykalnymi ludźmi, oryginalnym językiem i właśnie z tabaką.
Myślę, że wujek nie obraziłby się za tę pomyłkę 😉
Pozdrawiam!
LikeLike
W mojej wiosce też się brało 🙂
LikeLike
A wiesz w jakim celu? Ja się pierwszy raz z tym spotkałam tutaj i zaskoczyło mnie, ale jestem bardzo ciekawa, dlaczego zabiera się popiół do domu.
LikeLike
Np. jeżeli w domu był ktos starszy, chory i nie mógł pójsc do koscioła
LikeLike
Właśnie poprosiłam Google o pomoc i jest tak, jak piszesz. Z tym, że nie spotkałam się z tym w mojej rodzinnej parafii, ale być może to tylko moje przeoczenie, bo znalazłam opisy, że ludzie po prostu otwierają książeczki do nabożeństwa i ksiądz sypie ten popiół między kartki. Te zwyczaje są dość odmienne w zależności od regionu, a nawet parafii (lub księdza!). Wiem, że w jednych parafiach posypuje się głowy popiołem, a w innych rysuje krzyżyk.
Dziękuję za wyjaśnienie 🙂
LikeLike
Jeśli w Irlandii ksiądz na mszy dla dzieci mówi kazania odpowiednie dla ich wieku, to bardzo ci zazdroszczę. U nas jest msza dla dzieci o 11.15, przychodzą dzieci w wieku 5-12 lat a czasem i młodsze. Na kazaniu poruszane są mi. tematy ideologi gender czy polityki. Ja nie kłamię! Takie “nauki” dla dzieci słyszałam już nie raz.
LikeLike
Kate and Kate! Księża są różni, ci irlandzcy też. Mam szczęście, że w mojej wiejskiej parafii mamy dobrego proboszcza.
LikeLike