Przez moment miałam zapał, by wykorzystać swe wykształcenie nauczycielskie i wykazać się pedagogicznie przed moją córką. Niestety edukacja domowa szybko okazała się trudnym orzechem do zgryzienia. I to omijając fakt, że praktycznie nie dostaliśmy wytycznych ze szkoły, co właściwie mamy zrobić z powierzonymi nam podręcznikami.
Króliczka kończy w tempie żółwia ostatnie projekty szkolne, walczy rękami i nogami, by nie czytać lektury (której mamy dwa egzemplarze, ponieważ jeden ekstra wypożyczyła dla mnie – ja już przeczytałam oczywiście), a jej brat dezerteruje po 10 minutach rysowania czy klejenia i biegnie, by skakać po kanapie i jęczeć jak bardzo się nudzi.
Przede wszystkim nagła zmiana szkoły w naukę domową wywołuje frustrację u mojego starszego dziecka, które nie akceptuje rodzica w roli nauczyciela. Króliczka po prostu nie potrafi oddzielić swojego buntu wobec matki-rodzicielki i przekłada go na relacje z matką-nauczycielką. I tak jak uparcie nie posprząta rozrzuconych ubrań w swoim pokoju, tak samo nie przeczyta rozdziału z książki, nie zrobi zadania z geografii, nie napisze opowiadania. Nie, bo nie. Nie, bo to nudne. Nie, bo to strata czasu. I tego już się nie da przeskoczyć.
Jej frustracja udziela się mnie i potem już obie odczuwamy tylko zniechęcenie. Stoję przy kuchennym oknie i marzę, by uciec jak najdalej. Lecz w obecnych warunkach można oddalić się od domu jedynie na 2 km, co trudno uznać za ucieczkę. Do zakrętu i z powrotem. Nie mam też ochoty na wymyślne gotowanie – zresztą z czego, gdy trudno przewidzieć, co uda się kupić w sklepie. Zrobiłam więc proste faszerowane piersi kurczaka, które zawinęłam w plastry boczku. Wyszły znakomite. Pocieszające, że chociaż w kuchni coś mi wychodzi.
PIERSI KURCZAKA W BOCZKU
- 4 piersi z kurczaka
- 8-10 plastrów wędzonego boczku
- 1 kulka mozzarelli (125 g)
- 50 g sera cheddar (jasnego, dojrzałego)
- 1 łyżka musztardy francuskiej
- sól
- świeżo zmielony pieprz
- natka pietruszki
Mozzarellę kroimy na kawałeczki, cheddar ścieramy na tarce. Oba sery mieszamy z musztardą. Piekarnik nagrzewamy do 180℃ (program z termoobiegiem). Każdą pierś nacinamy wzdłuż, a następnie powstałą kieszonkę napełniamy mieszanką serową. Piersi owijamy plasterkami boczku, niezbyt ciasno, ale dokładnie, by nadzienie nie wypłynęło w trakcie pieczenia. Piersi układamy w naczyniu żaroodpornym lub na blaszce, przyprawiamy solą i pieprzem i wstawiamy do nagrzanego piekarnika. Pieczemy przez ok. 20-25 minut. Przed podaniem posypujemy posiekaną natką pietruszki.
(przepis wg „Good Food” November 2007)
Moja koleżanka przeżywała podobne udręki. Stwierdziła, że wynajdzie szczepionkę na to badziewie, bo nie ma siły do swego dziecka. Cud zdarzył się, gdy przyszły pierwsze oceny nauczyciela za pracę w domu i były to same A. Młody był w takim szoku i szczęściu, że prosił mamę, by napisała do nauczycielki, że on się będzie dalej tak starał. I złapał trochę zainteresowania nauką, co było do tej pory marginalne. Życzę Ci cierpliwości i takiego cudu ♥️👍🙏
LikeLiked by 1 person
Haha, to teraz zacznę przeklinać irlandzki, bezocenowy system nauczania 😬 Idzie nam jak po grudzie, ale coś tam udało się zrobić. Króliczka lubi się uczyć, ale nie cierpi rysowania obrazków i zbędnej (wg niej) pisaniny.
Dzięki za wsparcie! Pozdrawiam serdecznie ☘
LikeLiked by 1 person
Bycie nauczycielem własnego dziecka to naprawdę ciężka praca. Moze spróbuj zorganizować naukę w formie zabawy, jakiś projekt. Jeśli macie jakieś zagadnienie z geografii czy języka, może uda się to połączyć w całość. Młodsze pewnie szybciej zaangażujesz w jakąś grę, czy projekt edukacyjny ale starsze to wyzwanie. Życzę Ci wiele wytrwałości, powodzenia ❤️
LikeLiked by 2 people
Dzięki Violu za dobre słowa <3. Teorię dydaktyki znam całkiem nieźle, w końcu jestem belfrem. Ale zorganizowanie szkoły i przedszkola w domu, gdy dzieci w ogóle tego nie czują, to trochę jak uczyć owce baletu. Można wejść na wyżyny dydaktyczne, a owce nadal będą skubać trawę.
LikeLiked by 2 people
Kiedyś było takie przekleństwo “obyś cudze dzieci uczył” 😀 Teraz okazuje się, że większym wyzwaniem są własne 😀 A przecież teoretycznie powinno być to dużo prostsze, bo jest ich mniej, znamy je dobrze i możemy indywidualnie dobierać im motywację i zadania…
LikeLiked by 2 people
Pewnie by to działało, gdyby zawsze tak było. Ale wyrwanie dziecka ze szkolnej rzeczywistości oznacza dla niego jedno – wakacje. Moja córka chce ze mną grać w karty, a nie rysować obrazki do lektury, chce posłuchać ode mnie o moim dzieciństwie bez tabletu i komórki, niż czytać z podręcznika o latach 60-tych. Po prostu nie chce, żeby mama zamieniła się w nauczycielkę.
LikeLiked by 2 people
Kiedyś usłyszałam, że nie należy mieszać ról: matka to matka, a nauczycielka to nauczycielka. Swoją drogą ciekawe po kim Króliczka odziedziczyła tak zdecydowany charakter ? 🙂
LikeLiked by 2 people
Też tak sądzę. Króliczka jest podwójnie uparta – i po matce, i po ojcu 😀
LikeLiked by 2 people
ale ładnie podane!
LikeLiked by 2 people
Dziękuję 🙂
LikeLike
Wybornie wygląda i zapewne smakuje. I jak zmyślnie podane. Wypróbuje na pewno, to coś dla mnie
LikeLiked by 1 person
Dziękuję! Cieszę się, że znalazłaś coś dla siebie 🙂
LikeLike
👍
LikeLike