Wczoraj usiadłam do komputera i nie napisałam ani słowa. Naszła mnie refleksja, że wokół wszyscy trwożą się przed koronawirusem, z Włoch dobiegają relacje o dramatycznej sytuacji w szpitalach, a ja tu będę pokazywać risotto, minestrone czy inne frykasy. A później zajrzałam na Facebook i pierwsze co mi wyskoczyło wśród setki postów, był krótki poradnik, czym zająć się, gdy zalecają siedzieć w domu, a na telewizję już nie możesz patrzeć. Przedostatni punkt mówił: Wykorzystaj ten czas na wypróbowanie nowych potraw, na których przygotowanie nigdy wcześniej nie miałeś czasu. A skąd brać pomysły? Oczywiście z internetu.
Skoro już siedzimy w domu, to musimy jeść też tutaj lunche, które wcale nie muszą być nudniejsze od tych z modnej knajpki. Specjalnie zrobiłam wrapy z kurczakiem i sałatką Cezar, bo legenda głosi, że sałatka ta powstała jako „danie z resztek”. Kucharz Caesar Cardini pochodził z Włoch, skąd wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Prowadził restaurację w przygranicznym, meksykańskim miasteczku Tijuana, gdzie uciekł przed… prohibicją.
Właśnie w Tijuanie, w 1924 roku miała narodzić się słynna sałatka, gdy w restauracyjnej spiżarni zostały już tylko resztki. Wkrótce Cardini przeniósł swój lokal w lepsze miejsce, gdzie sałatka znalazła uznanie wśród licznie odwiedzających to miejsce celebrytów. O jej popularności świadczy też to, że doczekała się tak wielu wariacji. Jedna z najpopularniejszych to właśnie wersja z kurczakiem, którą ja lubię nafaszerować moje wrapy.
Zachęcam Was gorąco do niezaniedbywania posiłków i niepopadania w marazm. U nas też zamknięto szkoły, teatry i muzea. Odwołano imprezy sportowe i kulturalne, a biskup Doran odwołał msze i nabożeństwa w całej diecezji, zaś wierni dostali dyspensę. Jednak w radiu poza napominaniem, by unikać skupisk, nie panikować, zadbać o starszych i chorych sąsiadów oraz pozostać w domu, jeśli jest taka możliwość, starają się nie straszyć i podtrzymywać na duchu. Puszczają optymistyczne piosenki, jak Don’t worry, be happy Bobby’ego McFerrina czy Everything’s Gonna Be Alright Boba Marleya. So, don’t worry Friends!
WRAPY Z KURCZAKIEM, BOCZKIEM I CEZAREM
- 4 pszenne wrapy
- 2 piersi z kurczaka
- 2 plastry wędzonego boczku
- oliwa
- sól
- świeżo zmielony pieprz
- 2 garści pszennych croûtonów*
- sałata (rzymska lub inna)
- kilka łyżek dressingu do sałatki Cezar**
* Grzanki croûton można kupić lub zrobić z wczorajszej bagietki (przepis tutaj)
** Dressing również można kupić lub zrobić. Mój przepis to: 1 ząbek czosnku obrany i przeciśnięty przez praskę mieszamy z rozgniecionymi widelcem 2 filecikami anchois, następnie dodajemy 5 łyżek majonezu, 1 łyżkę białego octu winnego i garść drobno startego parmezanu, na koniec doprawiamy do smaku pieprzem. Jeśli jest zbyt gęsty, rozcieńczamy łyżką wody.
Piersi kurczaka nacieramy oliwą, przyprawiamy solą i pieprzem (można dodać jakieś zioła, np. oregano, bazylia, tymianek, kozieradka). Rozgrzewamy na patelni 2 łyżki oliwy, wkładamy piersi i smażymy 3-4 minuty, obracamy i smażymy kolejne 3-4 minuty. Odstawiamy patelnię na bok. Na mniejszej patelni w tym czasie smażymy plastry boczku na chrupko.
Kurczaka kroimy na kawałki, boczek również. Umytą i osuszone liście sałaty rwiemy na kawałki układamy na pszennych plackach. Na wierzchu układamy kurczaka, boczek i grzanki. Polewamy dressingiem i dość ciasno rolujemy. Każdy wrap kroimy na 3 części, układamy na talerzach i podajemy od razu.
Ooo to coś dla mnie. Skorzystam z przepisu a fotki cudne
LikeLiked by 1 person
Dziękuję 😀
LikeLike
Nadszedł czas na uruchomienie kreatywności bo na zewnętrzne rozrywki nie ma co liczyć. Teraz każdy (aby zachować jaki- taki optymizm) musi zająć się tym co lubi 😉 Wrapy fajne, odgapię 😉
LikeLiked by 1 person
Dobry czas, by zrobić to, co zawsze odkładamy na później. Może uda mi się wreszcie wyprasować moją piramidę wstydu… 😀
LikeLike
Danie brzmi sympatycznie 🙂 W sytuacji przymusowego pobytu w domu rzeczywiście mam czas na bardziej przemyślane posiłki, co z radością zauważył i docenił mój mąż 🙂
LikeLiked by 1 person
A u mnie na odwrót. Dzieci rozpiera energia i nie potrafią pogodzić się z tym, że nie wolno nam chodzić na plac zabaw. Szczególnie, że nie wszyscy przestrzegają przepisów, co widać wyraźnie z okna na piętrze. Dziś obiad musiał ugotować mąż, bo nie miałam nerwów na stanie przy garach po maratonie zabaw z dziećmi
LikeLiked by 1 person
Dzieciom się nie dziwię, w końcu to naturalne wulkany energii. Nasze dzieci już wyrosły 🙂 a z wnuczkami chwilowo się nie widujemy 😦 , pracujemy zdalnie, skutkiem czego czasu na gotowanie więcej. Przy okazji małe pytanko: czy w Irlandii w związku z obecną sytuację nauczyciele przysyłają dzieciom zadania do wykonania w domu (tzw. zdalne nauczanie) ?
LikeLiked by 1 person
Właśnie nie wiem, co będzie ze szkołą. Wczoraj była “ewakuacja” książek – o 8 wieczorem musieliśmy się zgłosić po odbiór pozostałych podręczników, ale póki co nie mamy żadnych wytycznych, co dzieci mają z nimi zrobić. Generalnie panuje opinia, że nie ma co się przejmować – świat dziecka się nie zawali, jak się nie nauczy o rewolucji francuskiej czy o budowie ucha. Rodzic ma kochać, a od nauczania są nauczyciele. Mnie się podobają podręczniki Króliczki (widzę je pierwszy raz, bo u nas nie kupuje się podręczników), więc na pewno coś z tego przerobimy – historii, geografii i matematyki mogę ją uczyć, irlandzki odpada, bo znam 5 słów na krzyż, religię jej odpuszczę, bo to chyba jedyny przedmiot, do którego pani się dotychczas przykładała gorliwie.
Przykro mi, że nie możecie spotykać się z wnukami. I mam nadzieję, że dobrze znosicie pracę z domu. U nas dziś praca zdalna męża skończyła się gigantyczną awanturą. Pozdrawiam Was serdecznie, bądźcie zdrowi :*
LikeLike