W naszym sklepie zaczął pojawiać się wędzony czosnek. Mam taką naturę, że lubię nowinki, więc oczywiście od razu zakupiłam większą ilość. Oczywiście nie zastanawiając się, co z tym u licha zrobić. W końcu wędzony czosnek to nadal czosnek. Dla spokojności sumienia zerknęłam jednak w przeglądarkę, czy może są w sieci jakieś przepisy z wędzonym czosnkiem w roli głównej.
Ku mojemu rozczarowaniu nie wyskoczyło zatrzęsienie przepisów, ale na szczęście od razu wpadła mi w oko zupa-krem z czterech główek. A właśnie tyle kupiłam „na spróbowanie”. Poza tym zupę moje dzieci zjadają zawsze bez pytania, co się w niej znajduje, więc jest to dobry sposób, by przemycić wszystkie podejrzane warzywa. Czosnek i cebula stoją na samej górze dziecięcej listy produktów wybitnie podejrzanych o bycie trującymi. Por, seler, burak, bakłażan i szpinak zajmują kolejne miejsca, co zupełnie nie przeszkadza Króliczce twierdzić, że nie ma zupy nad barszcz wigilijny, a ostatnia zapiekanka z kurczakiem i porem to najlepszy obiad w tym roku. Konsekwencja nie jest mocną stroną dzieci…
Za to Króliczce udało się dziś, zupełnie nieświadomie, dać odczuć swej matce, że jest starą prukwą. Mieli dzisiaj w szkole „Dzień Artefaktów”, a zadaniem domowym było napisać krótki reportaż z tego wydarzenia. Dziecię moje piszę zawsze na brudno, a potem przynosi, by matka sprawdziła ortografię i zdania współrzędnie złożone pomogła zamienić na podrzędnie złożone. Byłoby easy-peasy, jak mawia Króliczka, gdyby było po polsku, a tak mózg mi paruje nad angielszczyzną… Ale nie o tym… Gdzieś w połowie reportażu, trafiam na zdanie o bardzo, bardzo starym aparacie, co to potrzebował 5 sekund, by zrobić czarno-białe zdjęcie. Myślę sobie, może był jakiś aparat 5-sekundowy, historia fotografii jest długa. Próbuję pociągnąć za język Króliczkę, ale ona tylko jak mantrę powtarza, jaki to był stary aparat, normalnie z lat 1900. No jak stary, to stary. A w następnym zdaniu bomba. Aparty te były kiedyś bardzo popularne, ale jeszcze w roku 1995 model z kolorowym tuszem był bardzo drogi. Polaroid, rozumiecie polaroid, to taki stary, stary, normalnie przedpotopowy aparat. Z 1995 roku…
ZUPA Z WĘDZONEGO CZOSNKU
- 4 główki wędzonego czosnku
- 4 pory (białe części)
- 1 cebula
- 6 łyżek masła
- 6 łyżek mąki
- 1 l gorącego wywaru warzywnego
- 100 ml wytrawnego białego wina
- 200 ml kremówki
- sok z cytryny
- sól
- świeżo zmielony pieprz
- natka pietruszki do przybrania
Czosnek obieramy i siekamy. Cebulę obieramy i kroimy w kosteczkę, białe części pora kroimy w plasterki. W rondlu z grubym dnem rozgrzewamy masło na średnim ogniu. Wkładamy pokrojoną cebulę wraz z porem, smażymy ok. 8 minut, aż cebula się zeszkli. Dodajemy czosnek i smażymy jeszcze minutę. Zmniejszamy temperaturę.
Wsypujemy mąkę i gotujemy przez 10 minut, mieszając regularnie. Wlewamy gorący wywar oraz wino, mieszamy. Gotujemy na małym ogniu przez 20 minut. Zdejmujemy z ognia i blendujemy na gładko. Wlewamy śmietanę i podgrzewamy zupę przez 10 minut. Przyprawiamy solą, pieprzem i sokiem z cytryny do smaku. Zupę podajemy przybraną posiekaną natką pietruszki.
Kiedyś (przed tym, no, potopem 😉 ) moim marzeniem był polaroid. Ale nie spełniło się, niestety, chociaż mam gdzieś jeszcze zdjęcia robione polaroidem.
Wędzony czosnek brzmi hmm.. zachęcająco.. Czasem mam ochotę na takie fidrygały 🙂
LikeLiked by 1 person
Marzenie o polaroidzie nadal możesz zrealizować. Teraz są nawet różowe 😀
Wędzony czosnek fajnie pachnie dymem z wędzenia
LikeLiked by 1 person
Tamto marzenie troszkę się zestarzało 😉 Zbliżam się do etapu, że nie potrzebuję już takiej ilości gadżetów, gratów, przedmiotów, bo zaczyna mi to zwyczajnie przeszkadzać.
🙂
LikeLiked by 1 person
No tak, trochę jak moje młodzieńcze marzenie o uszach pełnych kolczyków. Dziś by mi tylko przeszkadzały 😀
LikeLiked by 1 person
Króliczka miałaby niezwykle “udekorowaną” mamę 😉
LikeLike
Dzieci są bezwzględne, szczególnie w kwestii uświadamiania nam upływu czasu …
LikeLiked by 1 person
Nie da się ukryć 😉
LikeLike
Ciekawy pomysł na zupę. 🙂
LikeLiked by 1 person
1995 ??? To tysiąc lat temu😀
A wędzony czosnek? Interesujące, tylko skąd go wziąć 😕
LikeLiked by 1 person
Trafiłam na uwędzony czosnek przypadkiem, więc może i Tobie się trafi. Można uwędzić sobie też samemu. Czytałam gdzieś o wędzeniu plastrów łososia w woku, czosnek nawet mniejszy ;-).
Pozdrawiam taka już tysiącletnia, a nawet starsza 😂.
LikeLike
Sssstraszna z Ciebie starucha☺ale w tej konwencji to ja jestem młodszym bratem Kaina i Abla😁
LikeLiked by 1 person
Cudownie odnalezionym bratem! To może zmienić bieg historii 😂.
LikeLike
Mieszkasz w Sligo, byłem tam kiedyś ze dwa dni. Gdzieś chyba w 90 tym. ☺
LikeLiked by 1 person
Wieki temu, nie poznałbyś miasta, zmienia się jak irlandzka pogoda.
LikeLike
Bo właśnie, kiedyś to była praktycznie jedna ulica. No i rzeczywiście wieki, jak to brat Kaina i Abla ☺
LikeLiked by 1 person
Trochę się zmieniło: https://pocztowkizirlandii.files.wordpress.com/2018/04/sligo-wczoraj-i-dzis-e1522933264730.jpg 😀
LikeLike
Dziękuję. Byłem tam małym statkiem handlowym. Chyba z węglem? Ale nie jestem pewien. Pamiętam że było bardzo płytko i aby zrobić cokolwiek trzeba było czekać na wysoką wodę, pływanie miał chyba kilka metrów?
Dziękuję, a Ty tam skąd się wzięłaś? ☺
LikeLiked by 1 person
Tak, jest płytko. Duże jednostki nie mogą w ogóle wpłynąć do portu.
Ja tu jestem, bo tak się złożyło.
LikeLiked by 1 person
Wcale nie cudownie, po prostu pospałem😜
LikeLiked by 1 person