Pasta z wędzonej makreli (oraz o kradzieży naszego samochodu)

pasta z makreli 007

– Dzwonię po Gardę!  – Mąż gorączkował się od samego rana. – Samochód nam ukradziono! Że też się ktoś na naszą „krowę” (jak pieszczotliwie nazywamy następcę „złomka”) połasił, przecież stare to i blachę z tyłu ma niewyklepaną (to pozostałość po tym, jak kazałam Mężowi na wstecznym wjechać w szpaler krzaków, w którym, jak się okazało, był ukryty kamienny murek). Tylko fotelików samochodowych dla dzieci szkoda…

Zaniepokojona Króliczka przyczłapała ze smutną miną: – Nasz samochód, ja go tak lubiłam. Przecież w Grange nie ma złodziei. Nasz samochód, w moim ulubionym kolorze. Mój Garfield został w środku. Pocieszałam ją, że nic się nie stało i jak Garda nie znajdzie naszego auta, to kupimy nowe, też czerwone. – Ale na pewno czerwone, dobrze? – Na pewno czerwone, na pewno… Chomiczek jako jedyny był uszczęśliwiony, bo zobaczył rano Tatę, co się bardzo rzadko zdarza, bo Maluszek wstaje po jego wyjeździe do pracy.

Oficer z naszego posterunku zjawił się w minutę, koniec końców to mała wieś. Przywitał się, usiadł w kuchni i poprosił, by mu opowiedzieć, co się zdarzyło poprzedniej nocy.

Mąż zrelacjonował, jak to wrócił z pracy, wypakował zakupy z Lidla (te włoskie, co to były za pół ceny z okazji pokonania Włochów w mistrzostwach), zamknął samochód, wszedł do domu, zostawiając auto od frontu. Tyle.

– Ej, jeszcze potem byłeś w naszym sklepie, bo skąd te wiśnie na stole?! – poprawiam szybko Męża, a on otwiera szeroko oczy, patrzy zdumiony na Pata i zaczyna coś bełkotać pod nosem, że przecież wywoził do kontenerów za sklepem słoiki po ogórkach… Zaraz… Zaraz… Pobiegł świńskim galopem (jak to na Śląsku się goda) do sklepu (który jest po drugiej stronie drogi) i za chwilę widzę, jak czerwony pędzi z powrotem, pokazując mi kciukiem okey.

Wpadł do domu zawstydzony, Pat go pocieszał, że to się często zdarza i najważniejsze, że samochód się odnalazł. – Boże, ale ja już wysłałem wiadomość do pracy! – Powiesz im, że guards tak szybko auto odnaleźli – pożegnał się nasz posterunkowy i pojechał dalej. Tym sposobem poprawiliśmy statystyki wykrywalności sprawców przestępstw i odzyskiwania zrabowanego mienia. Pełny sukces przed 9 rano!

Jak się potem Mąż tłumaczył: – Tak się ucieszyłem, że kupiłem 2 kilo wiśni za 5 euro, że pobiegłem do domu i zapomniałem, że przyjechałem samochodem do sklepu… Nadal się z tego śmieję…

pasta z makreli 009

PASTA Z WĘDZONEJ MAKRELI

  • 2 wędzone filety z makreli
  • 2-3 łyżki majonezu
  • 2 ogórki małosolne
  • łyżka posiekanego koperku
  • łyżka posiekanego szczypiorku
  • sól
  • świeżo zmielony pieprz

Z makreli usuwamy ewentualne ości, oddzielamy mięso od skóry i je rozdrabniamy (palcami, ale można widelcem). Przekładamy do miski. Ogórki kroimy w kosteczkę, wsypujemy do ryby wraz z posiekanymi ziołami. Uzupełniamy majonezem, mieszamy. Przyprawiamy solą i pieprzem. Odstawiamy na pół godziny zanim podamy (lub na dłużej, wtedy wstawiamy do lodówki).

pasta z makreli 005

15 thoughts on “Pasta z wędzonej makreli (oraz o kradzieży naszego samochodu)

Add yours

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Create a website or blog at WordPress.com

Up ↑