Nie interesuję się ekologią w stopniu, który zadowoliłby Moją Siostrzyczkę. Segreguję śmieci, nie palę plastikiem w kominku, ale zdecydowanie za dużo produkuję odpadów. Choć walczę z woreczkową manią Mojego Męża, a papierowe torby zastępują Króliczce blok rysunkowy, to wiem, że jeszcze długa droga przede mną do stania się osobą w pełni uświadomioną ekologicznie. Nie piszę “przekonaną”, bo nikt mnie nie przekona do praw obywatelskich ślimaków buszujących w moich doniczkach.
Jednak nie trzeba być ekologicznym orłem, by zwrócić uwagę na oznakowania puszek z tuńczykiem. “Dolphin friendly” (przyjazne delfinom), “responsibly fished” (odpowiedzialnie złowione) czy “pole and line caught” (połów na wędkę) – takie napisy widnieją na niektórych opakowaniach. Oznaczają one, że podczas połowu tuńczyka złowiono tylko tuńczyka, i tylko w potrzebnych ilościach, zaś nie zabito przy okazji żywiących się nimi delfinów oraz innych morskich stworzeń, które pływały w pobliżu ławicy. Żeby złowić tylko to, co się potrzebuje, trzeba zrobić to ręcznie, czyli łowić wędką. Do tego namawiają ekolodzy, a o wymiernych korzyściach takiego sposobu łowienia tuńczyka można przeczytać na stronie organizacji Greenpeace.
Poprzednio tuńczyk trafił do sałatki, a dzisiaj upiekłam rybne muffiny z oliwkami. Króliczka cieszyła się ogromnie, że będą babeczki, ale niedowierzała, że tuńczykowe. Dopóki nie wgryzła swych małych ząbków w pierwszą sztukę, uparcie twierdziła, że babeczki mogą tylko słodkie.
– Smakował ci muffinek – zapytałam, gdy Króliczka spałaszowała pierwszą babeczkę.
– Nie.
– Zjadłaś całego, chociaż był niedobry?
– Był dobry, ale nie smakował mi, bo nie był słodki.
TUŃCZYKOWE MUFFINY Z OLIWKAMI
(przepis według 1001 Cupcakes, Cookies & other tempting treats)
- 6 łyżek oleju słonecznikowego
- 90 g czarnych oliwek (wydrylowanych)
- 280 g mąki
- 1 łyżka proszku do pieczenia
- szczypta soli
- świeżo zmielony pieprz
- 2 jajka
- 250 ml maślanki
- 2 puszki tuńczyka w oliwie lub w oleju (200 g każda)
- odrobina oleju do wysmarowania formy
1. Piekarnik nagrzewamy do 200°C. Formę na 12 muffinów smarujemy lekko olejem. Odkładamy 12 oliwek do dekoracji, resztę zaś grubo siekamy. Odsączamy tuńczyka z zalewy i nieco rozdrabniamy.
2. Mąkę przesiewamy wraz z solą, pieprzem i proszkiem do pieczenia do dużej miski. Dorzucamy posiekane oliwki i mieszamy.
3. Jajka rozbijamy do sporego dzbanka. Do rozbełtanych jajek dolewamy olej i maślankę, mieszamy razem. W mące robimy dołek, wlewamy do niego zawartość dzbanka i dodajemy tuńczyka. Wszystko razem mieszamy, ale niezbyt dokładnie.
4. Ciasto przekładamy do formy na muffin. Na wierzchu każdej porcji układamy oliwkę, lekko dociskając. Wstawiamy na ok. 20 minut do piekarnika. Po wyjęciu formę odstawiamy na 5 minut, nim wyjmiemy muffiny z dołków.
Koniecznie muszę spróbować tej wersji, mam w domu amatorów tuńczyka 😉
LikeLike
Mój amator tuńczyka żałował, że tylko 12 sztuk upiekłam 😉
LikeLike
Dodbię podobne w wersji z mięsem mielonym:) ale z tuńczykiem
Super pomysł!!:)
LikeLike
Mięsne…, brzmi obiecująco 🙂
LikeLike
Pyszne ,ja wolę wytrawne ,ale moja córka nie ,słodkie i żadne inne.Woreczkowa mania ? ,to mnie zaciekawiło.
LikeLike
Woreczkowa mania objawia się zamiłowaniem do wkładania w sklepie wszystkich produktów do woreczków foliowych, każdy produkt oczywiście osobno. Osobny woreczek na jedną marchewkę, osobny na dwie cytryny, osobny na jedną cebulę itd.
A Twoją córkę rozumiem doskonale 🙂
LikeLike
Ale inaczej jak zapłacić? ,skoro wszystko w innej cenie,ja też tak robię.
LikeLike
Staram się ograniczyć ilość woreczków i wkładam do nich tylko te produkty, których inaczej do kasy nie da sie dostarczyć (np. czereśnie), ale cebulę czy seler wrzucam luzem do koszyka. Próbuję ograniczyć ilość woreczków, bo później ich do niczego nie używam 😦
LikeLike
aaa ,jasne.
LikeLike
wiesz, ja wiem że się skuszę i spróbuję te muffiny. Bo tak sobie myślę, że jak np idę w góry i biorę ze sobą kanapki na taką wyprawę to to trochę nudne jest czasem. A takie mufinki mogłyby zastąpić kanapki. Miałaś jeszcze jakieś podobne przepisy czegoś co może zastąpić kanapki na wędrówce / pikniku?
LikeLike
O tak, na pewno mogą zastąpić kanapkę. Mój Mąż zabarał sobie je na lunch do pracy i był bardzo zadowolony.
Hmm…, chyba nic więcej, co zastąpiłoby kanapkę, nie mam na blogu. Tarta lub quiche? Ewentualnie czekoladowe batoniki 🙂
Będę musiała tę lukę zapełnić 🙂 Co za przeoczenie!
LikeLike
o to ja bardzo niecierpliwie będę czekała no podobnego typu przepisy!
LikeLike
Pierwsze widzę! Rybne ciacho! Brzmi interesująco 🙂
Podziwiam Twoje dyplomatyczne i uprzejme dziecko, ale wierz mi nawet najmilsze nie zje, jeśli coś jest niedobre, najwyraźniej Twoje muffinki są smaczne!
A propo’s ekologicznego łowienia, mój mąż wytrwale odmawia łososi norweskich, mimo, że uwielbia. Odmawia, bo są one uprawiane w szkodliwy dla środowiska sposób. Ale ekologia to potężna rzecz, nie nadążysz i na pewno będzie coś, co zrobisz wbrew interesom Matki Ziemi, nie przejmuj się aż nadto.
PS. Wiesz, spróbowałabym Twojego tuńczykowego muffinka.
LikeLike
Zdaję sobie sprawę, że bardzo trudno być żyć naprawdę w przyjaźnie za środowiskiem. Poznałam kiedyś pewnego pana, który ma żonę ekolożkę i dzięki niej spędza godziny na odrywaniu paska z klejem od kopert, by prawidłowo je zutylizować.
Szkoda, że producenci nie wychodzą naprzeciw i nie starają się produkować opakowań, dla których łatwo znaleźć odpowiedni pojemnik na śmieci. Jest tyle rodzajów tworzyw sztucznych, że nigdy nie wiem, czy butelka nadaje się do recyclingu, czy nie?!
LikeLike
ciekawy przepis:)
LikeLike
Cieszę się, że się podoba 🙂
LikeLike
Też wojuję z workami i taszczę wszystko luzem w koszyku. Szlag mnie trafiał od ilości plastiku które Boski potrafił przynieść do domu z każdych zakupów. Teraz już jest o wiele lepiej, chociaż nadal zdarza się, że jak nie patrzę, to mi upchnie tę 1 marchewkę w worek. Siła przyzwyczajenia jak przypuszczam. Co do mufin to mam podobnie jak Króliczka, ale postanowiłam otworzyć umysł i spróbować. Zastanawiam się tylko, czy np. wędzony łosoś by się nadał, bo nieszczególnie przepadam za tuńczykiem..?
LikeLike
Mój największy sukces – póki co – to nauczenie Męża zabierania płóciennej torby do sklepu. W tym przypadku argument ekologiczny nie zadziałał, ale ekonomiczny już tak 🙂
Pomiń tuńczyka i oliwki, a dodaj 150 g drobno pokrojonego wędzonego łososia zmieszanego z 2 łyżkami posiekanego koperku. Reszta bez zmian 🙂
LikeLike
A maślanka to może buttermilk? Bo nie po drodze mi do polskiego sklepu 🙂
LikeLike
Dokładnie tak 🙂
Ps. Nie sądzisz, że to lekki absurd kupować mleko i jajka w polskim sklepie?
LikeLike
Myślę, że to wynika z tęsknoty za domem. Taki polski sklep to kawałek Polski; więc chodzą jak często mogą. Może im to pomaga jakoś, nie wiem. Ja chodzę bardzo rzadko, nie mam zupełnie potrzeby. A w Sligo jest jakiś?
LikeLike
W Sligo są 3 polskie sklepy, w tym jeden wędliniarski, którego fanami są: Mój Mięsożerca oraz niemieccy turyści.
W polskim sklepie kupuje tylko to, czego nie ma w irlandzkim, np. herbaty ziołowe i niektóre przyprawy, świeże drożdże i piwo Karmi. I oczywiście majonez, bo irlandzki bardzo czuć octem. Bez sentymentu. Irlandzkie mleko jest lepsze, bo nie jest UHT, a warzywa z lokalnej farmy przyjeżdżają do sklepu w kilka godzin po zerwaniu ich z pola, więc po co zawracać sobie głowę sałatą z Polski?
LikeLike