Łosoś z sosem jogurtowo-koperkowym i językowa wieża Babel

BabelBarMyślałam, że fazę nierozumienia, co moje dziecko do mnie mówi, mam już za sobą. Przeszłyśmy razem już tyle etapów, łatwiejszych i trudniejszych. Nie obyło sie bez kompromisów, takich jak pozwolenie Króliczce nauczyć się nazw kolorów po angielsku i pokorne czekanie, aż zdecyduje się używać też długich polskich przymiotników… “Pomarańczowy” długo przegrywał z “orange”, ale w końcu się nauczyła…

Gdy rozpoczęła szkołę, zakochała się w języku angielskim. Początkowo przynosiła słówko-dwa ze szkoły, potem kilkanaście nowych co dzień, a teraz całe historie opowiada po angielsku. Swą mamcię używa jako podręczny słownik polsko-angielski i angielsko-polski. Wymawia cudnie, wprawdzie z lokalnym akcentem, ale i tak nigdy nie osiągnę takiego poziomu. Na szczęście angielski nie magia, oboje znamy i rozumiemy, że pewne obszary świata Króliczki już zawsze będą brzmiały po angielsku. Sami przez to przeszliśmy, gdy łapaliśmy się na tym, że pewnych spraw nie potrafimy wyrazić po polsku. Pracując i ucząc sie nowych rzeczy, tworzyliśmy część naszego świata, która brzmiała w obcym języku. Opowiedzenie tego po polsku okazywało się kłopotliwe, bo było zbliżone to procesu tłumaczenia książki. Wymagało czasu i zastanawienia się.

Tymczasem Króliczka zabawia się płatając figle swym rozdziawionym ze zdziwienia rodzicom i mówi do nas po irlandzku… Na nasze pytające spojrzenia i błagalne prośby, by wyraziła się jaśniej, zanosi się śmiechem: – To gaelige Mamusiu! Ma taką radość przy tym, że nóżki pod stołem furgają, dopóki butki nie spadną.

Zaniepokojona brakami w wykształceniu swej matki po sto razy na tydzień domaga sie wyjaśnienia, dlaczego nie znam języka irlandzkiego. Nie uspokaja się, gdy tłumaczę, że na świecie są tysiące języków i nie można znać wszystkich. Na wszelki wypadek dodaję, że znam inne obce języki. Rosyjski dla przykładu… Śląski z poważną miną dodaje tatuś. No, łacina jeszcze na studiach była i staro-cerkiewno-słowiański… Tatuś uczył się niemieckiego… A mamcia rozumie słowacki i ukraiński… -Ale irlandzkiego nie znacie! – cieszy się Króliczka i dokucza mi: – Silly Old Mummy!

łosoś i koperek 1łosoś i koperek 2

ŁOSOŚ Z SOSEM JOGURTOWO-KOPERKOWYM

  • łosoś, oczyszczony, wyfiletowany i podzielony na porcje

Sos:

  • 250 g jogurtu greckiego
  • sok z ćwiartki cytryny
  • pół pęczka koperku
  • kolorowy pieprz
  • sól

1. Łososia możemy przyrządzić dwojako: albo usmażyć na patelni, albo upiec w folii. Piekąc w folii najczęściej na każdy kawałek ryby nakładam odrobinkę masła, zawijam każdy kawałek osobno, nakłuwam folię w kilku miejscach i piekę w temp. 180°C ok. 20 minut. Gdy łososia smażę, najczęściej smaruję każdy kawałek oliwą i kładę na rogrzaną patelnię (obojętnie – zwykła czy ryflowana). Sól, pieprz i ewentualnie cytrynę lub limonkę podaję osobno, bo lubię czysty smak ryby, nie zepsuty przyprawami.

2. Sos robimy mieszając razem jogurt, posiekany koperek i sok z cytryny. Doprawiamy solą i pieprzem.

(Grafika na wstępie z zasobów o wolnych licencjach.)

17 thoughts on “Łosoś z sosem jogurtowo-koperkowym i językowa wieża Babel

Add yours

  1. Ha! Dzieci zawsze mają niezłą zabawę, gdy okazuje się, że rodzice czegoś nie wiedzą 😉 Twoja Króliczka ma ogromną szansę znać kilka języków “od urodzenia”, to o wiele łatwiejsze, niż póź niej chodzenie na lektorat i wkuwanie słówek;)

    Przy okazji łososia – pewnie masz dostęp do dzikiego łososia, u nas chyba nazywany jest szkockim. I tego polecam, ze względu na dobre proporcje Omega3 i 6. Natomiast łosoś norweski hodowlany już takich dobrych własciwości nie ma…

    Like

    1. O, tak! Dzieci lubią czuć się jak to jajko, co było mądrzejasze od kury.
      Łososia mamy atlantyckiego i są dostępne dzikie i hodowlane. Łosoś norewski też jest w sklepach, ale raczej już uwędzony. Norweski chyba jest też droższy. Nie jestem pewna, bo staramy się kupować dzikiego atlantyckiego 🙂

      Like

  2. Hm, nie pozostaje Wam nic innego, jak tylko przysiąść fałdów i nauczyć sie kolejnego języka 🙂
    Podobno nauka nowego języka gdy zna się już kilka jest łatwiejsza 🙂

    Like

    1. Noszę się z takim zamiarem, ale nie wiem, co z tego wyjdzie. Irlandzki brzmi niczym jakieś arabskie narzecze, z czego śmieją się sami Irlandczycy. W okolicach Św. Patryka zawsze powraca temat używania choć odrobinę irlandzkiego na co dzień. W jednej z gazet znalazałam poradę, by np. ustawić sobie powitanie w telefonie po irlandzku, ale na wszelki wypadek dodać wyjaśnienie po angielsku, żeby rodzina i znajomi nie pomyśleli, że zostaliśmy porwani przez Talibów. To przy okazji próbka irlandzkiego poczucia humoru 😉

      Like

  3. Łobuziara! I ma poczucie humoru:-)
    Tak, dzieci są zachwycające ze swoimi zdolnościmi językowymi. Gdy spotkałam wreszcie moje kilkuletnie bratanice urodzone i wychowujące się w Anglii byłam oczarowana ich angielską mową (między sobą używały ang) i rozczulona polską. Po polsku mówiły pociesznie, ale znają polski i używają biegle. Jednak faktycznie, angielski szedł przodem.

    Całus dla Lidki!

    Like

    1. U Lidki nauka języków przebiegała dość dziwacznie. Długo nie chciała mówić zbyt wiele, w końcu jakoś opanowała rzeczowniki, potem przymiotniki a czasowniki wydawały jej się niepotrzebne. Gdy poszła do przedszkola w zaskakującym tempie nadrobiła czasowniki, w mgnieniu oka przystwoiła spójniki, przysłówki itd. Angielski opanowała dopiero w szkole. A teraz zaczyna “łapać” irlandzki 🙂
      Dziekujemy za całusa i pozdrawiamy Ciebie i angielskie bratanice 🙂

      Like

    1. Chyba nic innego mi nie pozostało, tylko nauczyć się irlandzkiego…
      Widząc ją na żywo, też byś śmiała. Czasami mam problem zjeść obiad, bo nie mogę się przestać przez nią śmiać 🙂 Czort – dobre określenie 😉

      Like

  4. Moja córka też jest w trakcie nauki Valenciano ,regionalnego języka ,którym tu ludzie porozumiewają się na co dzień i ja też niestety nic nie rozumiem ,bo bardzo rożni się od castellano ,którym mówi cała Hiszpania .Świetne danie!.

    Like

  5. Moje córka dłuuugo nie mówiła. Posługiwała się jakimś językiem nandertalczyków – chrząkaniem, mruknięciem itp. Oczywiście my wszystko rozumieliśmy, potwierdzając tylko słownie (upewniając się, ze dane chrząkniecie oznacza to co oznacza). Przełom nastąpił, gdy poszła do przedszkola. Po dwóch dniach posługiwała się wypowiedzeniami wielokrotnie złożonymi z imiesłowowymi równoważnikami włącznie. Najszczęśliwszy moment dnia był, gdy kładła się spać. Ale też wspaniała momenty, gdy trudne słowa lekko zniekształcała: nie lubom tego, ale to auto wrombiło… I powalająca mnie, poważna rozmowa z prof. Polańskim w windzie, gdy przyjechała ze mną na zajęcia, bo nie miałam ja z kim zostawić. Jeździli tą windą chyba z pięć razy: góra – dół. A tak jeszcze w ramach anegdoty, córka była w Londynie dwa lata temu na wycieczce. Poruszali się komunikacja miejska (w tym metrem) i jakież było jej oczarowanie i oburzenie, gdy w tym metrze natykała się na dzieci 9 -11 letnie, które nie dość, ze same w wielkim mieście to jeszcze tak fantastycznie paplały po angielsku….. Jak mi później tłumaczyła – nie docierało do niej, ze to ich język ojczysty….
    Dzieci są fajne..szkoda tylko, ze tak szybko się starzeją. Pozdrawiam, Samira
    p.s. Oczywiście sedno pisania umknęło mi – uwielbiam łososia i w sosie szpinakowym i koperkowym..

    Like

    1. Piękna historia! Szczególnie fragment o prof. Polańskim, wyobrażam Was sobie w tej windzie jadącej na 5. pietro i na parter lub na stołówkę, i tak w kółko. Wiesz, że prof. Polański jest już na emeryturze? Przeczytałam u Ciebie, że kończyłaś naszą polonistykę w roku, w którym ja zaczynałam. W grupie miałam koleżankę z Żor, świat jest taki bliski, taki mały. 😉 Pozdrawiam Was obie!

      Like

  6. 🙂 starocerkiewnosłowiański.. znamy, męczyliśmy na studiach, na szczęście krótko. Dzisiaj mnie językoznastwo fascynuje, ale wtedy chyba miałam inne podejście do tych spraw. Teraz obsesyjnie obserwuję, jak zmienia się mój angielski ORAZ mój polski (niestety); mamy podobne spostrzeżenia. Probowałam kilka razy uczyć się walijskiego, ktory jest takim walijskim gaelickim, ale nie mam jakoś zacięcia. Na szczęście nie ma parcia, bo tylko 25% Walijczyków nim mówi. Talibowie mnie rozwalili (sic!), a łososia uwielbiam i właśnie mi się przyda ten przepisik na sos, bo dotąd robiłam bez.

    Like

    1. Haha, to musimy sie kiedyś umówić na wspólne deklamowanie Oticze naszi 😉
      Zastanawiam się nad nauką irlandzkiego, ale właśnie odstrasza mnie to, że nie będę miała sobie z kim porozmawiać. Znam sporo osób, które rzekomo znają irlandzki, ale oni się do tego wcale nie chcą przyznać, więc przypuszczam, że jednak wcale tak dobrze nie mówią po irlandzku, jak wieść niesie. Na co dzień tylko jedna koleżanka posługuje się irlandzkim :/
      Z tymi Talibami to autentyk z gazety!

      Like

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Create a website or blog at WordPress.com

Up ↑