Gdyby ktoś zadał mi pytanie, co wolę – książkę czy film, bez zastanowienia potwierdziłabym, że wolę książkę. I to książkę jakąkolwiek, bo pochłaniam niemal wszystko. Nie wyobrażam sobie dnia bez czytania…
Kino jako miejsce jest dla mnie odpychające. Zapach popcornu… Siorbanie coli i pobekiwanie po niej… Widzowie rozmawiający na głos… Brak szatni, by oddać kurtkę i parasol… Pozostaje oglądanie filmów w domu, ale tutaj zawsze czyha na mnie gang książek chowających się w każdym zakamarku domu, nie tylko na półkach, ale pod poduszkami, na parapetach, za szafą, w kuchennej szafce, na desce do prasowania, a nawet w pamięci komputera. I jak się przed nimi obronić?
Styczniowa pogoda dała mi się tak we znaki, że postanowiłam dla odmiany obejrzeć jakąś komedię, najlepiej niewysokich lotów, prostą, miłą i przyjemną. Najlepiej po polsku, bo moje życie aktualnie toczy się głównie po angielsku. Internet to mniej lub bardziej legalna kinoteka, więc dwa kliki i film można oglądać. I tak obejrzałam po raz kolejny “Dzięcioła” i “”Grzeszny żywot Franciszka Buły”, po raz drugi “Chłopaki nie płaczą” oraz po raz pierwszy “Kilera” i “Kiler-ów 2-óch”.
Na koniec zaś skusiłam się na film całkiem nowy – “Podejrzani zakochani”. Zaskoczyła mnie ta produkcja, bo spodziewałam się zupełnej kichy. Aktorzy grający główne role kiepsko mi się kojarzyli. Sonia Bohosiewicz z roli Aidy w serialu o tym samym tytule, Kasprzykowski z serii o Rozlewisku, zaś Królikowskiego pamiętam z serialu “Hotel pod Żyrafą i Nosorożcem”, ale moje wyobrażenia nie powinny przesądzać o filmie, bo jak już pisałam mam słabe rozeznanie.
Tymczas komedia pomimo kilku niedociągnieć i niedopracowań, jednego czy dwóch niewyjaśnionych wątków i kiepskiego początku jest całkiem na poziomie. To znaczy jest na poziomie znacznie wyższym niż moje założenia. Nie chcę opowiadać fabuły, bo może jeszcze ktoś nie widział, ale jeśli z sentymentem wspominacie komedie w stylu “Szarady” czy serii o Różowej Panterze, to “Podejrzani zakochani” są głębokim ukłonem w ich stronę. Opowiedziana historia jest absurdalna, postaci zachowują się nieracjonalnie, ale uroczo, a wszystko w pudrowej, eleganckiej, choć mało rzeczywistej otoczce.
(wg Mireille Guiliano The French Women Don’t Get Fat Cookbook z moimi zmianami)
- łyżka oliwy
- 4 filety z kurczaka
- sól, swieżo mielony pieprz
- kilkanaście suszonych pomidorów w zalewie z oliwy
- kilkanaście pomidorków koktajlowych (najsłodszych)
- kilkanaście czarnych oliwek
- 2 łyżki kaparów
- szczypta pieprzu kajeńskiego
- szpinak sauté z czosnkiem i cytryną (do ugarnirowania)
1. Piersi z kurczaka myjemy, suszymy i kroimy na centymetrowe paski. Przyprawiamy sola i pieprzem. Oliwę rozgrzewamy na patelni i smażymy kurczaka na średnim ogniu, często mieszając aż się zezłoci (ok. 10 minut). Mięso przekładamy na talerz.
2. Natomiast na patelnię wlewamy 2 łyżki wody, zmniejszamy temperaturę i czekamy ok. 1-2 minut, aż przywarty tłuszcz się rozpuści i utworzy wraz z wodą syrop. Dodajemy pomidory, oliwki, kapary i kurczaka, gotujemy jeszcze 1-2 minuty. Doprawiamy solą, pieprzem i pieprzem kajeńskim.
3. Podajemy ze szpinakiem sauté z czosnkiem i cytryną. (By go przyrządzić, wystarczy na bardzo mocno rozgrzany tłuszcz wrzucić pokrojony w plasterki czosnek, chwilę smażyć, dorzucić umyte i dokładnie osuszone liście szpinaku, smażyć kilka-kilkanaście sekund, zdjąć z ognia, skropić sokiem z cytryny, delikatnie wymieszać i podać.)
Masz rację, tytuł filmu taki sobie, ale film udany 🙂
A ja szykuję się na ciężki kaliber, czyli na wersję filmową ksiązki Jerzego Pilcha “Pod mocnym aniołem”.
LikeLike
Tytuł dziwny, ale zwiastun był straszny – obejrzałam z ciekawości, bo a nuż…
Pilchem zaczytywałam się na studiach, nawet jakąś pracę z językoznawstwa napisałam o przekleństwach w jego twórczości 😉
Ciekawa jestem, co powiesz o filmie.
LikeLike
Ja też nie przepadam za zapachem popcornu i chodzę ostatnio tylko na bajki z córką. Danie pyszne!.Na czytanie książek niestety nie mam czasu ,a szkoda,kiedyś pochłaniałam wszystko.
LikeLike
Lauro, ale czytasz – i jest mi bardzo miło z tego powodu – na przykład mój blog, a jakby nie patrzeć, to też lektura i wcale nie bestseller 😉
Z dzieckiem chodzi do kina u nas Mąż, bo On kocha kino, kocha też bajki i oczywiście Lidkę, więc ma przyjemność 3 w 1. I oboje mogą się najeść popcornu, na który jest ban w kuchni 😉 Co widziałyście ostatnio?
LikeLike
,,Frozen ,kraina lodu ,, ,teraz codziennie Olivia śpiewa piosenki z tej uroczej bajki.
LikeLike
Z niemożnością oparcia się kuszeniu ksiażek jesteś podobna do mnie. Ciekawa jestem jakie pozycje czytasz, bo filmy wybierasz zupełnie inne. Też lubię polskie filmy i tęsknię za polskim kinem bardzo. Tutaj chodze do kina, ale zawsze, dosłownie zawsze ktoś stuka mi butem w oparcie fotela:-(
LikeLike
Dawno nie byłam w kinie. Kiedyś częściej chodziłam do kina w galerii, które pokazuje filmy ambitne, niekomercyjne, bo w “multikinach” puszczają niemal tylko amerykańskie produkcje, a jeśli jest to kino europejskie, to obowiązkowo z dubbingiem. W galerii puszczają filmy dla piśmiennych – z napisami po angielsku 😉
Ostatnio przeczytana książka to “Japońska parasolka” – powieścidło dla pań (czytaj kucharek, czyli niby dla mnie;) ). Ziewałam przy czytaniu, choć ładne tłumaczenie. Przed nią upajałam się “Baltazarem i Blimundą” Jose Saramago. Bardzo lubię powieści Saramago.
LikeLike
A ja właśnie zaczytuję się świeżo upieczoną noblistką, trudna jest, ale język ma wysublimowany.
W przerwach czytam Puste krzesło, Rowling, ciekawe:-)
LikeLike
Wstyd się przyznać, ale nigdy nic Munro nie przeczytałam. Choć koleżanki mi ją polecały dziesiątki razy
LikeLike
Och, jak ja uwielbiam ludzi, którzy tak lubią książki, to takie krzepiące w czasach, gdy media bombardują inforomacjami ilu Polaków/Szwedów/itd. w ogóle nie sięga po książki!
LikeLike
Dziękuję 🙂 Miło wiedzieć, że jest nas – czytających cudaków – całkiem sporo 😉
Pozdrawiam!
LikeLike