Christmas Fayre w Sligo

??????????W miniony weekend wypadało gromadnie zawitać do Sligo, by wziąć udział w kiermaszu świątecznym. Zabrałam więc Króliczkę, by już trochę poczuła tę radosną atmosferę. Przyznam się szczerze, że dla mnie to jeszcze nie jest czas Bożego Narodzenia i zupełnie nie czuję ekscytacji z powodu zbliżających się Świąt. W tym miejscu irlandzki duch jeszcze nie wykrzewił ze mnie Polki i nadal Adwent kojarzy mi się z oczekiwaniem, a nie świętowaniem.

Tymczasem w Irlandii to właśnie grudzień jest czasem radosnej zabawy, w grudniu szefowie firm organizują słynne Christmas Parties dla pracowników, a w wielu miastach i miasteczkach odbywają się jarmarki. Natomiast styczeń jest najsmutniejszym okresem w roku, gdy Irlandczycy z przerażeniem liczą, ile wydali na prezenty mikołajkowe oraz inne towarzyszące świętom atrakcje. Karnawał właściwie nie istnieje, bo przebieranki przypadają na celtycki koniec roku, czyli Halloween.

Pomimo mojego nieodnalezienia się w deszczowych, mglistych, przedświątecznych atrakcjach, chciałam zabrać Króliczkę na jarmark, żeby później w szkole nie czuła się kulturowo wyobcowana, gdy inne dzieci będą wyliczać, ilu Mikołajów już przybyło do miasta.

??????????

Właśnie z nagromadzeniem Santa Clause’ów moje dziecko nie mogło sobie poradzić. Ustaliłyśmy więc, że Mikołaje w centrach handlowych to przebierańcy, a jedynie Santa, który wraz z Panią Mikołajową przemierzał w saniach ulice Sligo i rozdawał dzieciom lizaki, był tym prawdziwym, gdyż miał prawdziwą brodę! Miał też wielu elfich pomocników, którzy częstowali dzieci żelkami.

Centrum Sligo jest już pełne świątecznych dekoracji, ulice poprzecinane są łańcuchami kolorowych świateł, tu i ówdzie stoją dumnie wyprostowane choinki. Witryny sklepowe już od połowy listopada przypominają o konieczności zakupienia podarunków. Z głośników płyną świąteczne piosenki, zaś restauracje i bistra oferują już teraz bożonarodzeniowe specjały.

??????????Jarmark odbywał się na parkingu nad rzeką w samym środku miasta. Ustawiono tam wiele straganów, z czego spora część była schowana pod namiotem, co wprawdzie z daleka nie prezentowało się najładniej, ale było bardzo praktycznym rozwiązaniem, gdyż chroniło przed wiatrem i deszczem kupujących i sprzedawców. Co można było nabyć na jarmarku? Wszystko i nic… Było sporo świątecznych wypieków, były prawdziwe wieńce, sporo ręcznie robionej biżuterii, wystawiali swoje prace artyści i rzemieślnicy. Były kubki, latarnie, sweterki, czapki i szaliki, było trochę ciekawej ceramiki, ręcznie robione mydełka, wina i torebki, zegary, domowe przetwory, kalendarze i oczywiście sporo budek z hot-dogami.

W drugim namiocie mieściła się grota Mikołaja, do której wstęp wynosił €5. Poza spotkaniem z Mikołajem, dzieci mogły posłuchać świątecznych opowieści, nastawią buzie do pomalowania oraz oczywiście mogły liczyć na porcję słodyczy. Z wizyty u Mikołaja zrezygnowałyśmy i udałyśmy się na lunch do A Casa Mia. Wybrałyśmy kanapki bożonarodzeniowe z pieczonym indykiem i sosem żurawinowym, żeby do końca było świątecznie. Gdybym miała wskazać najlepszy punkt jarmarku, postawiłabym na oprawę muzyczną. Na sporej scenie występowały chóry, w tym chóry szkolne. Dzieci wkładały naprawdę mnóstwo serca i zapału w śpiewane utwory, a ich czyste głosy wzruszyły nawet moje, odporne na przedświąteczną gorączkę, serce. Króliczce najbardziej podobały się pierniczki, które musiały być bardzo smaczne, bo nie chciała się ze mną podzielić. A komu mało świątecznych jarmarków, znajdzie jeszcze kilka w okolicy w nadchodzący weekend…

????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????

8 thoughts on “Christmas Fayre w Sligo

Add yours

  1. Aż chciałoby się krzyknąć “tylko nie moje lukrowane guziczki!” 🙂 Lubię takie kiermasze, choć irlandzkie świąteczne specjały nie bardzo do mnie przemawiają. Może to dlatego, że widziałam ostatnio w sklepie “Christmas pudding” z datą przydatności ponad 2 lata. Za to apetycznie wyglądają te… mydełka 🙂 Pozdrawiam przedświątecznie 🙂

    Like

    1. Mydełka też mi sie podobały, chyba najbardziej 🙂 A Christmas pudding robiony w domu dojrzewa nawet pół roku (choć zazwyczaj około 2 miesięcy), dobre gospodynie wlewaja do niego tyle alkoholu, że 2 lata to pewnie też by spokojnie wytrzymał. Choć akurat za puddingiem nie przepadam 😉

      Like

  2. a ja uwielbiam grudzień w irlandii i świętowanie, christams party służbowe i różne spotkania towarzyskie by napić się grzanego wina i bawić się bawić i bawić. Smutny adwent to nie moja bajka ale też nigdy nie była. W zeszłą sobotę zaczęliśmy od programu bożonaorzeniowego w farmleigh, phoenix park. A na ten cały weekend wybieramy się to waterford na http://www.winterval.ie/ Już się nie mogę doczekać 🙂

    Like

  3. e tam, w Krakowie to samo. A tak serio, to u Was przynajmniej jest to jakaś tradycja, wygląda naturalnie, a tu, w Polsce chyba nie do końca przyjęły się takie zwyczaje, wszystko jest jakieś sztuczne, a po rynku, między kramami biegają tylko obcokrajowcy.

    Like

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Create a website or blog at WordPress.com

Up ↑