Dwa miesiące temu do kin trafił film dokumentalny o irlandzkich pubach. Jego twórcy zjeździli Irlandię wzdłuż i wszerz, by spotkać się z właścicielami wyjątkowych barów, poznać ich rodziny, klientów i spróbować na taśmie filmowej zapisać tę unikalną atmosferę, właściwą tylko irlandzkim pubom.
Można się sprzeczać, czy zdążyli, czy jeszcze gdzieś w Irlandii istnieją prawdziwe bary, czy tradycyjny pub w autentycznym irlandzkim stylu odszedł lub właśnie odchodzi w niepamięć. Od wielu lat toczy się dyskusja, która dotarła także na uniwersytety, na temat roli pubu w życiu lokalnej społeczności i konieczności chronienia tych przybytków, jako integralnej części niepowtarzalnej irlandzkiej kultury. W innym miejscu opiszę kiedyś dokładniej złożoność tego zagadnienia, które właśnie z akademickiej perspektywy zdarzyło mi się zgłębiać na potrzeby pewnej pracy naukowej. Tymczasem zapraszam do pubu Brennan’s w Bundoranie, jedynego pubu z mojej okolicy uwzględnionego przez autorów filmu “The Irish Pub”.
Pub Brennan’s mieści się w budynku postawionym w1823 roku przy głównej ulicy turystycznego miasteczka Bundoran w hrabstwie Donegal, zwanego niegdyś irlandzkim Brighton. Dziadkowie obecnych właścicielek otworzyli pub w Dniu Św. Patryka roku pańskiego 1900. Nazwali go “The Criterion”, nazwą pochodzącą od rzeczownika znaczącego standard, podług którego można coś osądzić. Nazwa miała wskazywać na wysoki standard świadczonych usług. Nan i Patricia Brennan urodziły się w jednej z sypialni mieszkania na piętrze, całe dzieciństwo spędziły, kręcąc się wokół baru, a kiedy skończyły szkołę, zaczęły pomagać rodzicom w codziennej pracy w pubie.
Główna sala barowa to przede wszystkim długi kontuar z jasnego drewna, rząd barowych stołków oraz ława pod przeciwległą ścianą. Na lewo od wejścia mieści się snug. Jest to wyodrębniona część pubu, od baru oddzielona ścianką z rzędem otwieranych okienek z matowymi szybami, zapewniająca pewną prywatność i niepozostawanie na widoku. Snugi mieszczące się tuż przy wejściu, jeszcze do niedawna zarezerwowane były dla kobiet. Czekały one najczęściej na swych mężów i mogły liczyć co najwyżej na szklankę, nie więcej!, piwa. W snugu w pubie Brennan’s znajduje się jeszcze jeden relikt przeszłości – mosiężny pręt, który oryginalnie znajdował się na zewnątrz baru i służył do… uwiązywania koni.
Obecny wygląd baru jest efektem remontu przeprowadzonego przez rodziców Nan i Pat w 1947. Wtedy zamówiono ręcznie robione meble w fabryce Arnott w Dublinie, wtedy zakupiono dywan ze słynnej firmy Navan, który po dziś dzień zdobi podłogi w “salonach” baru. Oryginalne wyposażenie czyni to miejsce naprawdę wyjątkowym, pozwalającym przenieść się w czasie do lat 40. ubiegłego wieku. Ściany “salonów” (parlours), zwanych też lounge area (bardziej komfortowa część baru, sprzyjająca relaksowi) ozdabiają jasne tapety (zmieniane co kilka lat), w oknach wiszą firanki, na parapetach stoją kwiatki w doniczkach, zaś z sufitu zwiasają żyrandole z klasycznymi szklanymi kloszami w kształcie konwalii. Na ścianach zamontowano dzwonki, których klienci niegdyś używali do wzywania kelnera.
Długoletnia historia baru zapisana jest na półkach i ścianach. Mieszczą się tam liczne pamiątki – butelki rzadkich alkoholi, błyszczące lustra z pamiatkowymi sentencjami, bibeloty, beczki, a także przedmioty, które wyszły już z użycia – jak syfony, karbidówki, mosiężne naczynia do mieszania whiskey oraz hydrometry mierzące zawartość alkoholu, po to by uzyskać trunek akceptowalny przez urzędników celnych.
Trzeba wiedzieć, że nigdyś whiskey i piwo trafiało do pubów w beczkach i dopiero na miejscu było rozlewane do butelek. Na zapleczu baru stoją urządzenia do rozlewania trunków oraz do kapslowania i korkowania. Są wciąż sprawne, choć dziś niepotrzebne. Właściciel baru, który miał licencję na rozlewanie alkoholu, używał specjalnych etykietek do oznaczania butelek, na których widniało jego nazwisko oraz adres. Dostaliśmy takie etykietki na pamiątkę!
Jeśli będziecie w Bundoranie, zajrzyjcie do baru sióstr Brennan. Za prostą fasadą, niewiele rózniącą się od witryny piekarni czy rzeźnika, znajdziecie jedno z najciekawszych miejsc w mieście. Miejsce autentyczne, nie podróbkę, gdzie Nan i Pat podadzą Wam Guinnessa z tą samą starannością, z jaką podawał je ich dziadek ponad 100 lat temu.
Dziejszy wpis nie powstałby bez pomocy Mojego Męża, który jest nie tylko autorem wszystkich zdjęć, ale również pasjonatem kultury pubowej i źródłem wiedzy o barowych obyczajach.
Rzeczywiście oryginalne miejsce. Pozdrowienia dla męża!
LikeLike
A dziękuję, pozdrowię. Właśnie siedzi w pubie, w tym za płotem 😉 i dyskutuje o przyszłości starego budynku sądu… Cokolwiek to znaczy 😉
LikeLike
Fantastyczne miejsce z klimatem. Ależ bym chciała napić się piwka w takim prawdziwym irlandzkim pubie. Tam na pewno smakuje lepiej! 😉
LikeLike
To musisz mnie tutaj odwiedzić 😉
LikeLike
Piękne fotografie. A co do pubów w Irlandii to mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane je odwiedzić : )
LikeLike
Dziękuję w imieniu Męża. Postarał się 😉
I życzę zrealizowania marzeń 🙂
LikeLike
Byłam kilka razy w Bundoranie,ale(wstyd się przyznać!)nawet nie wiedziałam o istnieniu tego jakże klimatycznego pubu.Następnym razem na pewno naprawię to niedopatrzenie i wstąpię do sióstr Brennan na szklaneczkę Guinnessa 🙂
LikeLike
Bar sióstr Brennan nie zwraca za bardzo niczyjej uwagi, chyba, że ktoś akurat tego miejsca szuka. Obok jest Kicking Donkey i wiszący na fasadzie naturalnych rozmiarów osioł przyciąga wzrok znacznie bardziej 🙂
LikeLike
Jeśli będę zajrzę na 100% nawet wypiję jedno piwo w snug’u, a potem pójdę dalej 😉 Na początku myślałam, że to siostry zakonne hahaha nie wiem czemu i od razu pomyślałam o filmie “Whiskey dla aniołów” tez nie wiem czemu – chyba przez niebo 😉
Miałam okazję co prawda w Walii pochodzić do pubów w dość szczególny sposób bo z przyjaciółmi i ich przyjaciółmi, którzy grali i śpiewali, było tak cudownie, że marzę o tym, żeby mnie to jeszcze kiedyś spotkało 🙂
Pozdrowienia
LikeLike
Zatem życzę Ci niejednego pinta w doborowym towarzystwie w wyspiarskim pubie 🙂
Ostatnio byłam tam tuż przed wakacjami i Pat powiedziała mi, że w ich pubie zawsze za barem stały kobiety.
Filmu “Whiskey dla aniołów” nie widziałam, ale tytuł jest zachęcający. Dopisuję do listy.
Pozdrawiam xx
LikeLike