Dokładnie na wprost kościoła Św. Michała przy Darling Street w Enniskillen stoi anglikańska katedra Św. Macartina. Miejsce to nieprzypadkowo zostało wybrane na budowę kościoła. Jest to bowiem wyższe z dwóch wzgórz, na których rozłożyło się miasto. Wieże obu kościołów są dobrze widoczne z innych miejsc w mieście.
Pierwszy kościół został prawdopodobnie ukończony w roku 1627. Był mały, niezbyt strojny, dach miał kryty wymagającym częstych napraw gontem. Niewiele pozostało do dzisiaj z tej pierwotnej budowli, ale gdy spojrzymy nad główne wejście, zobaczymy, że powyżej trzech małych okien, znajduje się malutka płaskorzeźba z wizerunkiem Baranka Bożego i datą 1637.
Kościółek ten już na początku XIX wieku nie był w stanie pomieścić wszystkich parafian, powiększono go więc na długość w roku 1826. Jednak już 6 lat później potwierdzono, że iglica stanowi niebezpieczeństwo i należy ją niezwłocznie rozebrać. Stało się to okazją, by kościół zupełnie przebudować, co uczyniono. Roboty budowlane ukończono w 1842 i właściwie od tego czasu niewiele się zmieniło. Kościół wówczas był po prostu parafią Św. Anny i nawet nie spodziewał się, że gwałtowny rozwój miasta sprawi, że przemianują go na katedrę.
W latach 20. XX w. uchwalono decyzję, że diecezja Clogher wzbogaci się o drugi kościół katedralny. Konsekracji kościoła dokonano w 1923 roku i przemianowano go na Katedrę Św. Macartina. Starej katedrze – Diecezjalnej Katedrze Św. Macartana w Clogher – nie odebrano katedralnych praw i odtąd mamy ewenement w skali światowej, dwa kościoły katedralne w jednej diecezji.
W latach 60. przeznaczono jedną nawę na kaplicę wojskową dla Inniskilling Regiments. Dobudowano również salę konferencyjną oraz wprowadzono szereg udogodnień.
Największe skarby katedry nie są dostępne dla zwiedzających. Jest to kolekcja sreber komunijnych oraz 10 dzwonów, z których największy waży tonę. W 1842, gdy przebudowywano kościół, 8 dzwonów zawisło na dębowej ramie, w 1936 roku osadzono je na nowej stalowej ramie oraz dodano dwa nowe, by uzupełnić liczbę do dziesięciu. Organy katedry, odrestaurowane w latach 90., nie wyróżniają się niczym szczególnym.
Na mnie wrażenie zrobiły jedynie witraże, gdyż ogólnie kościół raczej wydał mi się brzydki. Natomiast witraże wzbudziły moje zainteresowanie nie tyle swym wyglądem, co historią. U dołu każdego widnieje inskrypcja wspominająca fundatora oraz intencję fundacji. Nie są one przemyślaną koncepcja artystyczną, a każdy z nich ma swoją historię do opowiedzenia. Te z końca XIX wieku są mroczne, ciemne, wypełnione po brzegi ornamentami, pełne alegorii i symbolicznych przedstawień. Natomiast współczesne witraże, ufundowane w latach 90., są jasne, pogodne, powiedziałabym nawet, że łagodne. Niestety częściowo są zakryte dobudowanymi balkonami i aby je obejrzeć trzeba się nieco nagimnastykować.
Z tyłu kościoła wmurowano w ścianę tablicę nagrobną Williama Pokricha, który został pochowany na przykościelnym cmentarzu w 1628. Tablica była wmurowana w zewnętrzną ścianę kościoła, ale ze względów konserwatorskich przeniesiono ją do wnętrza. Trupia czaszka oraz inskrypcja umieszczona w połowie do góry nogami (do odczytania już “po drugiej stronie”) oddają w pełni klimat epoki.
Wnętrze kościoła to konglomerat XIX-wiecznych ław i współczesnych ekranów telewizyjnych. Brzoskwiniowy i gołębioszary wprawdzie ładnie komponują się na ścianach, ale dekoratorzy zapomnieli, że drewniane stalle w ciepłym odcieniu brązu oraz brązowo-żółte posadzki potrzebują bardziej neutralnego tła. Także chabrowa wykładzina w prezbiterium nie dodaje uroku wnętrzu kościoła. O ile główna nawa jest utrzymana w dobrym stanie, to już w kątach farba łuszczy się i odpada. Pod względem estetycznym katedra Św. Macartina bardzo mnie rozczarowała, co stwierdzam z żalem. Nie zmienia to jednak faktu, że warto tam zajrzeć, szczególnie, że zwiedzający są mile widziani.
Leave a Reply